fbpx

RE:
VIEW

City
1:54

Kompakt-miasto: pomysły się liczą

Polskie Groningen kroczy własną ścieżką. W mgnieniu oka adaptuje globalne trendy i zmienia się z poczwarki w motyla. Biorąc pod lupę Pleszew można zobaczyć jak w soczewce, jak pozytywne mogą być miejskie rewolucje

Autor:RAFAŁ ROMANOWSKI
Opublikowano:21 PAź, Czwartek

Zamiast krzywych chodników, eleganckie trakty. W miejsce zaniedbanych magazynów kolejowych, lśniąca nowym designem placówka "Zajezdnia Kultury". Zamiast dreptania w miejscu, wyścig z najlepszymi. W 17-tysięcznym Pleszewie w Wielkopolsce wiedzą, jak zmieniać miasto.

Inspiracje czerpią od najlepszych. Odważnie rzucają rękawice nie tylko regionalnym konkurentom, ale i znacznie większym ośrodkom. Wiedzą, że po przeobrażeniach w kierunku "smart" Warszawy, Poznania, Gdańska czy Wrocławia, nadchodzi czas na miasta średnich i mniejszych rozmiarów. Nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Pandemia tylko przyspiesza ten kierunek.

Można to wykorzystać. Lub zostać w tyle.

Do Pleszewa, ochrzczonego już w mediach "pierwszym w Polsce miastem kompaktowym", jedziemy z nieskrywaną ciekawością. Słyszymy, że kreatywnie podchodzi się tu do miejskich aktywności. Że rozmawia się z mieszkańcami. Że komponuje przestrzeń w nowatorski sposób. Że w szybkim tempie wprowadza w mieście całkiem rewolucyjne zmiany.

Bez dwóch zdań zarządzający miastem czytają biblie rozwoju współczesnych organizmów miejskich. Charles Montgomery i jego książka "Miasto szczęśliwe Jak zmienić nasze życie zmieniając nasze miasta". David Sim i "Miasto życzliwe. Jak kształtować miasto z troską o wszystkich". Jan Gehl "Miasta dla ludzi". Czyli kanon "współczesno-miejskiej" literatury, którą powinien przeczytać niemal każdy burmistrz czy prezydent w szerokim świecie.

Ale czytać to jedno, a zastosować to drugie. W Pleszewie zakasali rękawy i zabrali się do roboty.
Miasto ma bardzo przyjemny mikro-klimat, ale uderza nas przede wszystkim, że pleszewscy sternicy odważnie kroczą tropem... Paryża. Nie tylko podoba się im wizja "miasta 15-minutowego" czy "kwadransowego", na wzór przemian stolicy Francji dyktowanych odważną polityką tamtejszej mer Anne Hidalgo. Ale wręcz chcą stosować ją u siebie. Ba, już ją zdążyli zastosować.

Po pierwsze: komunikować

Spędzamy tu 3 dni. Oglądamy miasto, korzystamy z infrastruktury, filmujemy, fotografujemy. Interesuje nas wszystko. Jesteśmy krytyczni, ale i zaciekawieni. Jak np. stojąc na przystanku miejskiej komunikacji, gdy zamiast klasycznego autobusu podjeżdża... elegancki mikrobus MAN wahadłowej linii P1. Designersko pomalowany, ozdobiony czytelnymi "pikto-komunikatami", spójnymi zresztą z graficzną koncepcją promocji miasta. Plus hasłem "kompaktowy Pleszew".

- Dokąd jedzie? - pytamy. - Robimy pętlę - odpowiada kierowca. Szybkie spojrzenie na komunikacyjną mapę, i... faktycznie. Dwie linie objeżdżające najważniejsze punkty w mieście startują i kończą trasę w tym samym punkcie, choć... rozjeżdżają się w przeciwnych kierunkach. Od 1 kwietnia 2021, kiedy uruchomiono trasy, z komunikacji miejskiej liczba pasażerów podwoiła się z 2.500 do blisko 5.000 we wrześniu.

- Ideą nowych linii jest zapewnienie dostępu do wszystkich instytucji i wielu miejsc życia społecznego zlokalizowanych w różnych częściach miasta, np. szpital, szkoły, targowisko - mówi Arkadiusz Ptak, burmistrz miasta i gminy Pleszew. Podkreśla, że start linii poprzedzono wnikliwymi analizami i konsultacjami społecznymi.

Urzędnicy zdają sobie sprawę, że potrzeby są znacznie większe. I obejmują nie tylko Pleszew, ale i gminę oraz cały powiat.

- Ale od czegoś trzeba zacząć. Z naszych autobusów mieszkańcy korzystają za symboliczne 2 zł. (seniorzy i uczniowie za 1 zł.), a dla pasażerów z zewnątrz, jeżeli zaparkują swój samochód w wyznaczonych miejscach, przejazdy są bezpłatne - przybliża pomysł burmistrz Ptak.

Co innowacyjnego jest w uruchomieniu dwóch linii autobusowych jadących przez najważniejsze punkty miasta? Na pomysł trzeba patrzeć szerzej, jako część pomysłu na - właśnie - "miasto kompaktowe". Pleszew ma czuć globalnym kontekst, dobrze funkcjonować, rozwijać się w harmonijny i zrównoważony sposób. Tak, aby stał się dobrym miejscem do życia.

Redaktorom Re:view od razu zapalają się lampki. Ale to głównie lampki pojazdów miejskiego transportu, które pamiętamy, że funkcjonują efektywnie, ekologicznie i sprawnie. Tak jak system kursujących w mikro-odstępach shuttle-busów w słoweńskim mieście Kranj, redukujący liczbę samochodów system transportowy Stuttgartu w Niemczech czy w 100% elektryczny już od stycznia 2018 tabor autobusowy w chińskim Shenzhen.

Welcome to compact city

Idea miasta kompaktowego to hit współczesnej urbanistyki. W skrócie oznacza rozrysowanie na nowo pomysłu na transport / komunikację w mieście. Tak, aby odległości między miejscami mieszkania, pracy, nauki, usług i wypoczynku były na tyle małe, aby dużą część dystansu można było przejść piechotą czy przejechać na rowerze.

- Zdaliśmy sobie sprawę, że również mamy wszystko, czego potrzebujemy do życia na wyciągnięcie ręki - żłobek, przedszkole, szkołę, pracę, instytucje publiczne, opiekę zdrowotną, a wreszcie także i sport, rekreację i różnorodną ofertę kulturalną. Wystarczy to zmyślnie zaprogramować, aby było dostępne w ciągu 15 minut - pieszo, rowerem czy samochodem lub komunikacją miejską - tłumaczy burmistrz.

Do tutejszego urzędu, jako burmistrz, wprowadził się w 2018 roku (wcześniej przez 12 lat był zastępcą burmistrza). Szybko zorganizował sobie grupę zaufanych, przyszłościowo myślących osób. Wyznaczył im zadania, nakreślił cele. Trzyma się ich konsekwentnie, ale umie też elastycznie dostosować je do zmieniających się realiów. Kursuje po Europie, podgląda, podpytuje. Odwiedza miejskie kongresy, konferencje, debaty.

Do wytyczonego celu podchodzi też naukowo. Jest profesorem Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN, ukończył nauki społeczne i humanistyczne w zakresie nauki o polityce. W rządzeniu takim mikrokosmosem, jak Pleszew, daje mu to dystans i inną perspektywę.

- Jesteśmy kompaktowi, bo to nie tylko miasto. To także wsie, z którymi tworzy jedną, spójną i niepowtarzalną całość - powtarza lokalsom na swoim Facebooku. Zgodnie z globalnym trendem aktywnie wykorzystuje kanały w social media do bliskiego kontaktu z społecznością. Działa. Pod postami urzędników trwają żywiołowe dyskusje. Dla wielu obserwatorów dialogu władz z społeęcznością, byłby to pewnie modelowy przykład.

Pomysły się liczą

Spacerujemy uliczkami Pleszewa. Raz po raz trafiamy na świetnie zakomponowane skwery z bujną zielenią, trawą, kwiatami. W miejsce "łysych" i zaniedbanych do niedawna fragmentów dzielnic, sadzi się zieleń, sprząta, kładzie nową nawierzchnię.

- I to nie kostkozę czy betonozę, czyli zmorę tak wielu polskich miast i miasteczek - śmieje się jeden z urzędników ekipy Ptaka. Pokazuje plany przebudowy miejskich traktów, rodzaje dyskutowanych wciąż materiałów, jakie będą zastosowane. Projekty nowych ścieżek rowerowych, adaptacji kolejnych przestrzeni na miejsca dla mieszkańców, nie samochodów.

Nowe oświetlenie uliczne, na nowo pomyślany produkt turystyczny (jedyna w tej części Europy trójszynowa kolej), nowa oferta kulturalna Zajezdni Kultury (program aż pęka w szwach). Program renowacji fasad kamienic, ograniczenie ruchu kołowego w centrum. Rewitalizacja zaniedbanych dzielnic, współpraca z sektorem wysokich technologii i lokalnym biznesem.

Taki ma być Pleszew w przyszłości. Skalą przeobrażeń zadziwić nie tylko Poznań, ale i Warszawę, a z czasem może i inne miasta. Może nie brzmi to dość sexy, ale pierwszej kolejności ma powstać tu wysokiej klasy hotel. Dla turystów, ale przede wszystkim dla biznesmenów. Choćby dlatego, że japońsko-niemiecka fabryka zaawansowanych obrabiarek DMG Mori od lat gości w Pleszewie inżynierów z całego świata, ale zazwyczaj nocują oni w hotelach nawet kilkadziesiąt kilometrów dalej.

Brak dobrej oferty hotelowej to nie jedyna bolączka. Na modernizację, naprawę, inwestycje czeka wiele obszarów miasta. Od rządzących słyszymy deklarację, że żaden z nich nie będzie zapomniany.

Laboratorium PL:

Pleszew to inkubator. Nowych pomysłów, rozwiązań, udogodnień. Szklarnia, z której raz po raz wysypują się owoce pozytywnego myślenia. Że można tu coś zmienić.

A jest co zmieniać. Pleszew sprzed kilku lat to miasto przygasłe, smutne, poszarzałe. Jakby bez pomysłu na siebie. W cieniu regionalnej, i tej większej, konkurencji. Mocno niewydolny organizm, któremu role trzeba rozpisać na nowo. Jak partyturę orkiestry. Jak zadania w wyścigu Formuły 1. Jak biznesową strategię.

Po raz kolejny mamy wrażenie, że takie miasto to idealne miejsce do działania. Nie za duże, nie za małe. Jak to się mówi: w sam raz. Gdyby było zbyt ludne, zmiany postępowałyby wolniej. A mieszkańcy nie dostrzegliby ich od razu. Za małe też być nie powinno. W końcu najważniejsza zmiana musi dziać się w mentalu tutejszej społeczności.

Trzeba znaleźć liderów opinii, wykształcić grupy wsparcia, wyodrębnić grona aktywistów, zdefiniować potencjalnych hamulcowych. W takiej społeczności musi być słyszalny wielogłos. Ścieranie się różnych wizji, spieranie się o pryncypia. Ale też powinien przyświecać jeden cel: spowodować, aby rezonans zmian przekroczył administracyjne granice. Aby o innowacyjnych pomysłach stąd zaczęto mówić "na mieście" w innych miastach. Aby przeobrażenia, które będą się tu dziać miały globalny kontekst.

Nic innego, jak samo-nakręcający się marketing. Rzecz podstawowa w poszukiwaniu inwestorów, powiększaniu rynku pracy, inwestycjach, atrakcyjności turystycznej miasta czy regionu.

Nie ma jak w Holandii?

Tak jak Groningen w Holandii. Ma 170 tysięcy mieszkańców. W porównaniu do wielkopolskiego Pleszewa dziesięć razy więcej. Ale choć w konstelacji miast niewielkiej powierzchniowo Holandii zajmuje ósme miejsce, mało kto porównuje go z dużym Amsterdamem. Groningen gra w swojej lidze. Już tam tam zdecydowanie najlepsze. Wzorują się na nim. Jest o nim głośno.

Dekadę temu przecierano oczy ze zdumienia. Groningen demolowało już nie tylko rankingi w swojej lidze, ale coraz bardziej popularne zestawienia miast europejskich pod kątem jakości życia, windując się na czołowe pozycje. A nawet rozsiadając się w fotelu lidera. Holenderski średniak spoglądał z góry na Londyn, Paryż czy Berlin. O zwycięstwo bił się z Wiedniem, Sztokholmem, Kopenhagą. Czyli miastami, które z jakości życia uczyniły absolutny priorytet swej polityki. I to z sukcesem.

Lokalsi z Groningen mają szczęście. Doskonale zarządzane i zaprojektowane jest idealną przestrzenią do życia. Najbardziej chwali się tu wysokiej klasy opiekę zdrowotną, bezpieczeństwo, ofertę sportową i kulturalną, edukację oraz jakość przestrzeni publicznej. W sumie nie ma się co dziwić. Wymienione obszary to kanon miejskich polityk trzeciej dekady XX wieku. Choć dla wielu wciąż trudno osiągalne marzenie...

Aby coś zmienić, potrzeba wizjonerów. Pleszew takich ma. Droga do stania się "polskim Groningen" z pewnością nie jest łatwa, ale odpowiedzialna na kierunek rozwoju ekipa kroczy nią bardzo konsekwentnie. Budując coś z nijakiego. I choć czasem mieszkańcy przecierają oczy ze zdumienia, gdy Przemek Marciniak z Zajezdni Kultury, jeździ po ulicach na ruchomej platformie grając ragtime'y na fortepianie, trudno znaleźć głosy krytyki.

"Zmienia się", "jest lepiej", "coś się dzieje", "coś drgnęło", "widać, że im się chce" - takie opinie dominują wśród pytanych przez nas osób. Czy nie o zadowolenie mieszkańców chodzi właśnie w miejskich rewolucjach?

podziel się

  • facebook
  • linkedin
  • twitter
  • pinterest
  • email

tagi

re:
Kompakt-miasto: pomysły się liczą
VIEW

następny artykuł
Re:view lubi ciastka. A ciastka to cookies. Re:view na Twoim mobajlu, kompie czy tabku to ciastka na talerzu. I to oznacza, że się na nie zgadzasz. Ok
Chcę dowiedzieć się więcej