fbpx

RE:
VIEW

Berlin 1930: w funkcjonalnej chacie

Chcesz zobaczyć "smart city" starsze niż twój dziadek - jedź berlińskim U3 w kierunku Krumme Lanke. Aranżując Onkel Toms Hütte w środku lasu nie wycinano tam drzew. Berlin zyskał nowoczesną dzielnicę a na kolejne 100 lat przykład do naśladowania.

Autor:RAFAŁ ROMANOWSKI
Opublikowano:21 STY, Wtorek

Pracuje się tu dobrze. Laptop kładę na parapecie, obok stawiam kubek z herbatą, w płuca wdycham powietrze o zapachu igieł. Sosny w Onkel Toms Hütte są wysokie, twarde, masywne, tkwią mocno w iglastym podłożu.

Zastanawiam się co było tu wcześniej: kolonia sosen czy kolonia budynków?

Kolonia sosen. Kiedy w 1926 roku zafascynowany Bauhausem projektant Bruno Taut wbijał pierwszą łopatę pod nowoczesne osiedle, szumiał tu sosnowy las. Dziś budynki Tauta tu stoją trochę w ordnungowym szyku. Trochę jak rozsypane na leśnym runie klocki domina.

Ma to sens. Jeśli spojrzeć na Onkel Toms Hütte na przedwojennych planach i teraz, łatwo zauważyć, że urbanistyczny koncept wcale się nie zestarzał. Budynki pośród sosen. Sosny pośród budynków.

Oaza spokoju i ciszy zaprojektowana tak, aby mieszkało ci się dobrze.

Funkcjonalnie. W porządku.

Oaza zielonego myślenia

Zehlendorf na obrzeżach zachodniego Berlina. Przedostatnia stacja metra U3 w kierunku na Krumme Lanke. Krumme Lanke to jezioro, przydatne mieszkańcom Onkel Toms Hütte. W lecie można się ochłodzić, w zimie pojeździć na łyżwach. Rześko tu, przyjemnie, w ogóle nie czuć miasta. Berlińska metropolia czai się gdzieś za lasami.

Chata Wuja Toma. Przyznacie, dość odklejona nazwa. Wzięto ją od... knajpy, która była tu wcześniej. A knajpa nazwała się tak od popularnej kilkadziesiąt lat wcześniej książki pod tym tytułem, pióra Harriet Beecher Stowe. Książki, którą emitowano odcinkach na łamach amerykańskiej prasy a poruszającej historie czarnoskórych niewolników żyjących na południu USA.

Osiedle w lesie, nazwa od oberży, a wszystko po to, aby rozwiązać mieszkaniowe problemy nowych berlińczyków, których w latach międzywojnie przybyło tu za pracą ponad 400 tysięcy. Ostatecznie w Chacie Wuja Toma wg projektu Bruno Tauta, Hugo Häringa i Otto Rudolfa Salvisberga powstało w latach 1926-32 ponad 1900 mieszkań dla 15.000 mieszkańców.

Nie są to klitki. Choć w XXI wieku przestrzeń do życia w modnych miastach jest na wagę złota, ówczesne "osiedle podmiejskie" oferowało powierzchnię 85 metrów kwadratowych (mieszkania), a nawet 104 metry kwadratowe (domy jednorodzinne).

Wszystkie z dostępem do ogrodów.

Ubarwić życie chatom

Żółty, zielony, niebieski, brązowy. W te kolory pomalowano fasady. Często występują osobno, czasem urozmaicają uniwersalną biel, tak bliską najsłynniejszym projektantom czasów XX-wiecznego modernizmu. Ludwig Mies van der Rohe, Le Corbusier, Walter Gropius, Marcel Breuer, mówią coś nam te nazwiska?

Blisko 100 lat temu mówiły sporo. Uwielbiali biel, prostotę, funkcjonalną geometrię. Kolory, jeśli już, wprowadzali do wnętrz. Onkel Toms Hütte podaje kolor na tacy, na talerzu, na fasadzie. Bruno Taut z kolegami nie wchodzili bowiem w konwenanse. Jego osiedle miało być wzorcowym przykładem, jak idee Bauhasu i innych modernistycznych -izmów, zastosować w praktyce.

I pokolorować.

Wszystko tu się zgadza. Zarówno z ówczesnym duchem epoki, jak i współczesnym komponowaniem "miast przyjaznym mieszkańcom". Budynki mają ascetyczne fasady, płaskie dachy, geometryczne bryły, są cofnięte w stosunku do ulicy (czyli zachowują wszelkie cechy wczesnego modernistycznego projektu). Ale równocześnie emitują kolory, które w kontraście z zielenią w lecie czy szarością w zimie urozmaicają pejzaż okolic Argentinische Allee (Alei Argentyńskiej).

Ruch na przyszłość

Funkcjonalność Onkel Toms Hütte dotyczy także transportu i układu komunikacyjnego. Paradoksalnie, czas jego powstania nie zakładał narysowania na planie wielu miejsc parkingowych bo posiadanie samochodu przez klasę średnią było swego rodzaju luksusem.

Tym samym zataczamy pętlę aż do roku 2020, gdy miejsca na parkowanie samochodów - tym razem celowo - są reglamentowane, parkingi chowa się pod ziemią, parkowanie jest coraz droższe, a przestrzeń, która aż prosi się o wybetonowanie na placek pod nasze opony, przeznaczana jest na zieleń czy tereny rekreacyjne.

Osią, do której "podwieszono" osiedle jest tu linia metra z fantastycznie zaprojektowaną stacją, oczywiście pod nazwą Onkel Toms Hütte. Wykafelkowana na żółto, z ciągnącymi się wzdłuż peronów pasażami handlowymi z dojściami na pochylniach.

Szybki transport do centrum miasta zapewnia tu linia U3 z pobliskiej pętli Krumme Lanke. Do tego autobusy pojawiające się na szerszych arteriach przecinających dzielnicę. Łączą ją m.in. z innymi częściami Zehlendorf.

Onkel Toms Hütte to również historia. Lewicowe tradycje Bauhausu i Bruno Tauta spowodowały, że już w momencie oddania osiedla do użytku dla rządzących wówczas III Rzeszą nazistów było ono nie do przyjęcia. Zburzyć go nie zburzono, ale obok - jakby w proteście wobec "zdegenerowanych" budynków Tauta - zbudowano kolonię masywnych, "klasycznych" domów z spadzistymi dachami.

Zaskakujące to zestawienie. Spacerujemy wzdłuż leśnej osady widząc modernistyczną "płaskość" dachów zerkając na pobliską Am Fischtal, gdzie dachy są spiczaste, jak na wyolbrzymionej bawarskiej wiosce. Znawcy architektury ukuli nawet na ten kontrast specjalne określenie "Dächerkrieg" czyli "wojna na dachy".

Proroczo. W latach wojny, która wybuchła przecież za chwilę, domy przy Am Fischtal zasiedlili wpływowi SS-mani z rodzinami.

A Onkel Toms Hütte szybko wykpiono i wyśmiano. Hitlerowska propaganda nazwała go nawet "osadą papug".

Wstyd.

Papugi fruną w świat

Epoka Hitlera zahamowała rozwój awangardowej architektury Niemiec w duchu Bauhausu. Styl rozprzestrzenił się na cały świat, od Tel Awiwu po Kalifornię. Czołowi twórcy jak Mies, Gropius czy Breuer osiedlili się w Stanach Zjednoczonych i stamtąd prowadzili amerykańską krucjatę popularyzującą modernizm, minimalizm czy brutalizm w architekturze.

Choć Bruno Taut został wygnany z Niemiec i po pobytach w Japonii i Turcja zmarł w 1958 roku, jego zrealizowany projekt wciąż tkwił na obrzeżach Zehlendorfu. W ciszy i spokoju, choć w pobliskim Berlinie działa się burzliwa historia. Miasto dzielono murem, przerywano linie metra, ścigano się na wysokość wież telewizyjnych, implementowano dwa sprzeczne z sobą systemy polityczne, szpiegowano się nawzajem, kierowano jeden na drugiego lufy czołgów...

Nieoczekiwanie po dwóch dekadach XXI wieku "leśna osada Zehlendorf" przeżywa swoją drugą młodość. Zieleń na wyciągnięcie ręki, przestrzeń, bliskość natury, sprawna komunikacja, efektywne zaopatrzenie.

Przede wszystkim to dalekie echo modyfikowanej przez dekady, choćby przez Le Corbusiera, koncepcji "miasta-ogrodu" Ebenezera Howarda. Dziś modnej z racji ekologicznego myślenia, tak popularnego u urbanistów, inwestorów czy coraz bardziej wymagających, nastawionych na "eko", klientów.

Czy zatem koncepcje "smart-city" rozumianego jako "miasto przyjazne mieszkańcom" to coś nowego? Nic bardziej mylnego. Choć zmieniły się nieco wektory poszukiwań, oczekiwania mieszkańców, podejście społeczeństwa do zagadnień ekologii, w gruncie rzeczy chodzi nam o to samo, co postulował 100 lat temu twórca "leśnej osady".

Eko-wehikuł czasu

Wyobrażam sobie jak szaloną popularnością cieszyłyby się aktualnie apartamentowce budowane od zera na leśnej polanie. Na potrzeby których nie wycięto - jak w 1930 roku - niemal żadnego drzewa, aranżując przestrzeń służebnie wobec przyrody, a nie odwrotnie.

Projekt okrzyknięto by rewolucyjnym a jego pomysłodawców wizjonerami. Nowych mieszkańców nazywano by szczęśliwcami, którzy zamiast dusić się w betonowej dżungli, kupili lokale w najbardziej "sexy" dzielni na obrzeżach miasta.

Lokalsi przycupniętej na zachodzie Berlina Onkel Toms Hütte mają to w pakiecie od lat. Ceny mieszkań stały się tu kosmiczne a fani funkcjonalnej architektury z całego świata pielgrzymują tu, aby zobaczyć osadę.

Od 1995 Chata została objęta ochroną zabytków, co dodatkowo podniosło jej atrakcyjność. Domy są dopieszczone i zadbane, wyposażone w nowe technologie, ogrzewane ekologicznymi paliwami. Mieszkańcy zrzeszeni są w wspólnocie, lokalna społeczność uczestniczy w rozmaitych projektach aktywizujących okolicę.

Żyć, nie umierać...

***

I tak historia puszcza do nas oko. Pierwotnie przeznaczona dla klasy średniej, wyszydzana jako "osada papug", stała się aktualnie jednym z najbardziej pożądanych miejsc na mapie Berlina. Nieoczekiwanym wyznacznikiem "nowych" trendów. Obiektem cmokań i zachwytów. 

Pospacerujcie chwilę po łukowatych ulicach Chaty Wuja Toma. Zobaczcie jak fantastycznie komponuje się z zielenią. Jak współgra z sosnami, jarzębinami, kwiatami w ogrodach.

Zamykam laptop. Zamykam okno.

Idę się przejść.

podziel się

  • facebook
  • linkedin
  • twitter
  • pinterest
  • email

tagi

re:
Berlin 1930: w funkcjonalnej chacie
VIEW

następny artykuł
Re:view lubi ciastka. A ciastka to cookies. Re:view na Twoim mobajlu, kompie czy tabku to ciastka na talerzu. I to oznacza, że się na nie zgadzasz. Ok
Chcę dowiedzieć się więcej