fbpx

RE:
VIEW

Robotyczni czyli empatyczni

Początkowo tworzone jako zabawki, roboty towarzyszące coraz częściej trafiają do osób starszych i ludzi potrzebujących wsparcia psychologicznego. Łatwo przywiązać się do robotycznej foki lub psa. Łatwo też zapomnieć, że iluzja przyjaciela ma przede wszystkim generować zyski.

Autor:MARZENA ZDANOWSKA
Opublikowano:19 LUT, Poniedziałek

Robot Pleo wygląda jak niewielki dinozaur. Został wprowadzony na rynek w 2006 roku. W pierwszej wersji eksplorował przestrzeń, wydawał dźwięki, które komunikują emocje, umiał się uczyć (przechodził przez cztery etapy rozwoju), żuł plastikowe liście. Pod koniec 2011 roku powstała jego ulepszona wersja – Pleo rb. W nowej odsłonie Pleo rozpoznaje kolory, słyszy dźwięki i zwraca się w ich stronę, wie, kiedy jest głaskany, a kiedy traktowany źle, ma poczucie czasu i rozpoznaje, kiedy ma się obudzić, jeść, iść spać. Podniesiony do góry za ogon, wierzga, wije się i piszczy.

Kate Darling, która pracuje na MIT i bada relacje ludzi i robotów, przeprowadziła kilka lat temu z Hannesem Gassertem warsztaty dla uczestników konferencji Lift w Genewie. W pierwszej godzinie uczestnicy zostali podzieleni na niewielkie grupy, każda z nich dostała swojego Pleo, którego miała poznać, pobawić się w nim, nadać imię i stworzyć mu przebranie. Ludzie szybko polubili swoje roboty. Później prowadzący ogłosili przerwę na kawę i poprosili uczestników, żeby przed wyjściem z sali przywiązali swoje dinozaury do mebli, bo inaczej mogłyby uciec. Już w tym momencie niektórym zapaliła się czerwona lampka.

Po przerwie zaczęła się nieprzyjemna część warsztatów. Darling i Gassert oznajmili, że wszystkie zwierzęta zachowywały się źle, chciały uciec i powinny być ukarane. Poprosili uczestników, żeby wymierzyli dinozaurom kary cielesne. Spotkali się ze sporym oporem zebranych – niektórzy udawali, że dają klapsy, inni chowali zabawki, „żeby oszczędzić im cierpienia”. Prowadzący byli jednak nieustępliwi. Nalegali i przekonywali, że kara jest konieczna, pokazali przygotowane narzędzia tortur (nóż, młotek, topór), szantażowali.

Nikt nie chciał podnieść ręki na Pleo, uczestnicy zdecydowali się chronić zwierzaki, z którymi zaprzyjaźnili się na początku warsztatów. Prowadzący dalej dokręcali śrubę i powiedzieli, że jeśli nikt nie odważy się ukarać choć jednego robota, zginą wszystkie. Dopiero wtedy jeden z dinozaurów został poświęcony, żeby ocalić inne. Uczestnicy milczeli, jakby nie dowierzali lub przeżywali ból straty.

Na końcu Darling i Gassert zapytali obecnych, czy robotom należy przyznać prawa, jakie chronią przed przemocą istoty żywe – ludzi i zwierzęta. Każdy odpowiedział, że nie, że byłoby to absurdalne. Przecież wiedzieli dobrze cały czas, że mają do czynienia z plastikiem i kablami, zestawem czujników, kilkoma zaprogramowanymi reakcjami i gumową skórą.

Takimi właśnie zagadnieniami zajmuje się w swojej pracy Kate Darling – bada, dlaczego reagujemy tak emocjonalnie na maszyny, które w zasadzie nie różnią się bardzo od czajnika elektrycznego czy tostera. Co sprawia, że roboty wydają się nam w jakiś sposób żywe?

Oczywiście niektóre z robotów są po prostu tak zaprojektowane. Pleo ma przypominać żywą istotę swoim kształtem, mrugającymi powiekami, wydawanymi dźwiękami. Ale nawet autonomiczne kosiarki, sunące obok człowieka po trawniku, przypominają w pewnym stopniu zwierzę, które kieruje się tam, gdzie chce, jakby miało w sobie niezależny ośrodek decyzyjny. Ich ruch jest nieprzewidywalny dla obserwatora, inaczej niż w przypadku rzuconej piłki czy rozhuśtanego wahadła.

Mózg człowieka jest ewolucyjnie zaprogramowany, żeby taki ruch szybko zauważać i zdecydować, czy dostrzegliśmy właśnie kątem oka żywą istotę, czyli potencjalne zagrożenie. Jeśli ta istota jednak okaże się przyjazna, uruchomi to w nas lawinę pozytywnych emocji.

Ten mechanizm wykorzystują kolejni producenci robotów towarzyszących, którzy swoją ofertę kierują już nie tylko do dzieci, czyli naturalnych odbiorców zabawek, ale też osób starszych, pacjentów z demencją lub nawet ludzi potrzebujących wsparcia psychologicznego.

PARO, japoński robot o wyglądzie młodej foki grenlandzkiej, podobnie jak Pleo, naszpikowany jest czujnikami i zaprogramowany tak, żeby imitować jak najlepiej zwierzę, z którym można wejść w interakcję. Sprzedawany jest jako urządzenie medyczne, którego działanie ma być podobne do zooterapii. W Japonii rzeczywiście jest stosowany w domach opieki.

W Polsce, w 2022 roku, japoński ambasador Miyajima Akio przekazał dwie foki PARO Warszawskiemu Uniwersytetowi Medycznemu, żeby mogły być wykorzystywane w pracy z uchodźcami z Ukrainy. Z kolei Amerykańska firma Ageless Innovation swoje robotyczne psy i koty reklamuje jako produkt dla seniorów, który ma zapewniać im towarzystwo i być źródłem radości.

W przypadku robotów towarzyszących, paradoksalnie, martwić może ich skuteczność. Do tej pory podobne produkty cieszyły się sporym sukcesem, ich użytkownicy wręcz zakochiwali się w swoich pupilach. Z badań wynika też, że w kontakcie z robotem człowiek nie czuje się oceniany, może więc w większym stopniu otworzyć się emocjonalnie na relację niż w kontaktach z ludźmi.

Warto tu przypomnieć, że wspomniane modele są kierowane do dzieci, osób starszych (szczególnie z demencją), osób potrzebujących wsparcia psychologicznego, np. po traumatycznych doświadczeniach. Czy możemy mieć pewność, że roboty towarzyszące będą działać w ich najlepszym interesie?

W materiałach informacyjnych i reklamowych próżno szukać wyjaśnień, co dzieje się z danymi gromadzonymi przez czujniki i kamery zainstalowane w urządzeniach. A wydaje się, że jakieś informacje muszą być gromadzone, skoro robot na ich podstawie uczy się i zmienia swoje zachowanie.

Wyjątkiem jest robotyczny pies aibo firmy Sony, o którym wiemy, że ma funkcję rozpoznawania głosu użytkowników, rozpoznawania twarzy, uczenia się rozkładu pomieszczeń. Robot przesyła te informacje do chmury i tam tworzone są spersonalizowane bazy danych.

Czy osoba starsza będzie w stanie przeanalizować, czy takie rozwiązania technologiczne są dla niej korzystne?

Czy pozyskane w ten sposób informacje na pewno nie będą wykorzystywane przez producentów w celach innych niż tworzenie osobowości naszego własnego robota?

Kolejną problematyczną kwestią są pieniądze. Pleo, PARO i aibo są celowo zaprojektowane w taki sposób, żeby użytkownik się do nich przywiązywał. Jednocześnie są kierowane do klientów szczególnie potrzebujących obecności innej istoty. Funkcjonowanie tak wysoko skomputeryzowanych urządzeń zależy natomiast od dostępności serwisu i aktualizacji oprogramowania, co pociąga za sobą kolejne koszty.

Czy etyczne jest kierowanie do osób potrzebujących wsparcia psychologicznego lub samotnych seniorów oferty obiecującej czyjąś obecność w ich życiu w zamian za abonament? W przypadku aibo opłata roczna wynosi 300 dolarów...

Roboty towarzyszące już teraz potrafią zachwycić, rozbawić i w wielu sytuacjach ukoić nerwy użytkowników. Przed nami dyskusje o tym, jak korzystać z nich bezpiecznie i czy rzeczywiście jest to zabawka dla każdego.

podziel się

  • facebook
  • linkedin
  • twitter
  • pinterest
  • email

tagi

re:
Robotyczni czyli empatyczni
VIEW

następny artykuł
Re:view lubi ciastka. A ciastka to cookies. Re:view na Twoim mobajlu, kompie czy tabku to ciastka na talerzu. I to oznacza, że się na nie zgadzasz. Ok
Chcę dowiedzieć się więcej