fbpx

RE:
VIEW

Life
0:49

Sabaudia: francuski puszek

Val d'Isere i Val Thorens to istne bajki. Skupia się w nich jak w soczewce każdy kontrast Francji. Niegdyś odcięte od świata wysokimi górami. Dziś wysoko w rankingach stolic zimowych sportów. Poznajcie "France montagnes"

Autor:RAFAŁ ROMANOWSKI
Opublikowano:06 MAJ, Poniedziałek


Skrzypi, skrzy się, jaskrawi w słońcu. Na tle intensywnie niebieskiego nieba wygląda olśniewająco. Puchowa biel pokrywa wszystko wokół: góry, doliny, stoki, łąki, ścieżki, dachy.

Śnieg w wysokich Alpach. Jest go tu mnóstwo. Przez kilka dni, jakie tu spędzamy jeżdżąc jak oszalali po francuskich stokach, praktycznie nie widzimy innych kolorów. Odbijany, zwielokrotniany, multiplikowanych w oczach czy narciarskich goglach.

Savoie znaczy...

...Sabaudia. Górski kawałek między Francją, Włochami i Szwajcarią. Kraina alpejskich szczytów, malowniczych wiosek, luksusowych kurortów, "chłopskiego" jedzenia: ziemniaków w płóciennych sakwach, ciężkich mięs, lejącego się żółtego (o proszę!) sera.

Tak, nawet ser powinien być tu biały. Biel towarzyszy tej krainie przez znakomitą część roku. Pierwszy śnieg pojawia się pod koniec października, ostatni znika w czerwcu. Ale sezon zawsze (sic!) trwa tu do 5 maja. Oznacza to, że do początku maja możesz jeździć w Sabaudii na nartach czy desce. W idealnych warunkach.

Francuskie Alpy to bajka. Jest tu trochę jak w kosmosie. Surowo ale przyjaźnie. Śnieżnie, nie kamieniście. Jasno, nie ciemno. Słonecznie, wieczorami gwiezdnie i księżycowo. Jeśli trafisz na dobrą pogodę (a zazwyczaj trafiasz) godzinami będziesz mknąć po setkach wspaniale przygotowanych tras. Z widokami, od których zapiera dech w piersiach.

Dech zapiera też od prędkości. I od skali trudności niektórych tras. Bo choć sabaudzkie Alpy to propozycja dla wszystkich, wciąż głównym targetem są ci, którzy dobrze opanowali sztukę jazdy na nartach i snowboardzie.

- Dlatego jeśli stawiasz dopiero pierwsze kroki (szusy), żal marnować na nie tak świetnego miejsca. Ale jeśli w nartach i desce masz już niezłą wprawę, skorzystasz z nawiązką - mówi Lauranne, młoda Bretanka, która przeprowadziła się do Savoi/Sabaudii kilka lat temu. Tak, sprawia wrażenie, jakby urodziła się z snowboardową deską u nogi.

Lauranne wie co mówi: Alpy nie dadzą ci zginąć. Ani zgubić się w śnieżnej bieli. Wszystko jest perfekcyjnie opisane, oznakowane, zabezpieczone. Na każdy stok prowadzą bezpieczne wyciągi. Niektóre klasyczne (ot, siadasz i w górę), inne spektakularne (hop, nagle przeskakujesz nad skalną granią a przed oczami rozpościera się zupełnie nowy krajobraz jak w komputerowej grze).

Na krótsze stoki podjeżdżasz specjalnymi "dywanami" w tunelach z przeźroczystej pleksi. Między kolejnymi śmigasz płaskimi nartostradami, gdzie oprócz Ciebie mkną całe gromady. Nikt na nikogo jednak nie wpada, miejsca wystarcza dla wszystkich. Tras do zjeżdżania jest tyle, że przez tydzień nie zjeździ się nawet połowy.

Z dolin w górę

W opowieściach o tym alpejskim obszarze usłyszycie o dobrodziejstwach takich miejscowości jak Meribel, Courchevel (słynne Trzy Doliny) czy Tignes. Nam przypada stworzenie re:view dwóch wyróżniających się miejsc: Val d'Isere i Val Thorens. Są od siebie różne ale łączy je jedno: w obu można wspaniale spędzić czas na oszałamiająco pięknych stokach.

Val d'Isere to malownicza perełka. Kiedy spogląda się na nią z wysokich gór wygląda jak drewniana wioska, którą w ostatnich latach postanowiono nieco rozbudować. Drewno to podstawowy budulec i z niego powstała zabudowa centrum miejscowości. Na obrzeżach ustawiono jednak kilka nieco wyższych kompleksów hotelowych, które drewna używają bardziej dekoracyjnie.

Na szczęście Val d'Isere ominęła francuska mania z lat 70-tych XX wieku czyli wznoszenia wśród dzikich alpejskich szczytów betonowych kurortów. Nieobce to innym miejscom w Sabaudii, ale nie tu. W miasteczku czuć niemal kuracyjną atmosferę, sznyt luksusowych willi, hoteli, pensjonatów, eleganckich restauracji, bistr, winiarni.

Wyżej w górach nie brak, również rozrywkowych, atrakcji. Trafiamy m.in. na plenerowe disco w pruszącym śniegu...

Charakterystyczne, że stoki schodzą tu wprost do miasteczka. Nie odpinając nart czy deski możesz zjechać wprost na filiżankę kawy czy talerz zupy cebulowej. Otoczą Cię kamienno-drewniane kwartały małych uliczek, rozpięte nad przedmieściami liny wyciągów, żółtawe światło ulicznych latarni, czapy śniegu i zwisające (nie spadające) z dachów sople.

Śniegowy puch tu jest zwarty, pełen spójności i sprężystej struktury. Nie ma tendencji do topnienia nawet w ostrym słońcu, dzięki niemu Val d'Isere w swej mniej turystycznej części wygląda nieomal bajkowo. Nastrój jak w święta Bożego Narodzenia, zapach jak z dobrej kuchni z gwiazdką Michelin, cisza, spokój...

Val d'Isere: w zimowej bajce 

Re:view okupuje Avancher Hotel & Lodge, jednym z najciekawszych hoteli w zabytkowym centrum Val d'Isere. Jeszcze kilka lat temu nieco trącił myszką, ale nowi właściciele przywrócili mu dawny blask. M.in. polskimi rękami, bo całe wnętrze z nowiuteńkiego drewna ale i konserwacja starego + rozbudowa to dzieło cieśli z Podhala.

Avancher jest przytulny ale i elegancki, podaje wykwintne kolacje, polewa wina. Specjalnością okolic jest raclette czyli roztapiany na małych patelenkach, lejący się, lekko słonawy ser. Wieki temu, kiedy Sabaudia była jeszcze biednym, odciętym od świata regionem, raclette popularyzowali szwajcarscy pasterze. Ser topili na gorących kamieniach, którymi obkładano paleniska.

Dziś raclette, ale i rozmaite mięsa w towarzystwie ziemniaków, krojonego boczku, gęstych sosów, to specjalność regionalnych restauracji w rejonie Val d'Isere. Ale poszukujący bardziej wyrafinowanej kuchni nie powinni narzekać. Np. w L'Atelier d'Edmond na obrzeżach miasteczka skosztujemy kuchni fusion i menu degustacyjnego podanych w szklanych słoikach.

Sto stoków

Wokół Val d'Isere rozpostarły się słynne stoki, znane m.in. z transmisji TV alpejskich sportów: la Face de Bellevarde, l’Oreiller Killy, l’Arcelle, la Mattis. Ale też lodowiec Pissaillas, po którym szusujemy któregoś popołudnia.

- Jest bosko - stwierdzamy, choć nasi francuscy kompani przekonują, że na pełne poznanie atrakcji rejonu trzeba znacznie więcej czasu. I energii...

Mimo komercyjnego charakteru zimowej oferty, Sabaudczykom udaje się rzecz zadziwjająca. Nowoczesne oblicze wielu miejsc do uprawiania sportu (technologia, sprzęt) nie kontrastuje z ich wciąż tradycyjnym charakterem. Mnóstwo tu nawiązań do złotej ery rozwoju narciarstwa alpejskiego w tym rejonie Francji, umiejętnie zaprezentowanego designu sprzed kilkudziesięciu lat.

Nie brakuje wciąż żywych wspomnieniach po osiągnięciach kultowych gwiazd sportów (m.in. Jean-Claude Killy, słynny narciarz-alpejczyk, który praktycznie całą karierę w latach 1964-74 związał właśnie z tym miejscem).

W Val d'Isere po prostu wszyscy jeżdżą na nartach. Narciarskie rodziny, narciarskie klany, ale i narciarscy przybysze z zewnątrz. Wszyscy na sportach zimowych potrafią nie tylko skorzystać (nabrać krzepy, zebrać zwycięstw) ale też skrzętnie zarobić.

Chapeau bas!

Val Thorens: serpentyną do nieba

Pora na podniesienie poprzeczki: "tour de France" samochodem po alpejskich serpentynach w okolice Val Thorens. 

- Gwiazdy filmu, rozrywki, kultury. Politycy, aktorzy, różni celebryci. Ale też dzieci rosyjskich i chińskich biznesmenów z ochroniarzami - wylicza Bernard, ubrany w czerwony kombinezon instruktor. Za nim kilka dziesięcioleci praktyki, przed nim nauka Re:view kilku narciarskich sztuczek.

Bernarda mamy na wyłączność. Opowiada o Val Thorons jakby nie było lepszego miejsca na całej planecie.

- Najlepszy śnieg, najlepsze warunki, najlepsza oferta. Ale nie każdego na to stać. Widać tu kontrasty współczesnego świata, również Francji - zastrzega. Ma rację, reputacja jednego z najlepszych ośrodków sportów zimowych w świecie, musi przekładać się na ceny.

Przede wszystkim Val Thorens leży na wysokości 2300 metrów n.p.m. i dlatego do 5 maja każdego roku może szczycić się "najlepszym śniegiem".

Po drugie, to część wspomnianych Trzech Dolin (fr. Les Trois Vallées) w Sabaudii, gdzie mamy do dyspozycji najdłuższą sieć tras narciarskich "bez zdejmowania nart" na świecie.

Teraz uwaga: 335 tras o łącznej długości ponad 600 km oraz blisko 200 wyciągów, które potrafią przetransportować ponad ćwierć miliona gości w ciągu godziny + 130 km tras biegowych. 

Chapeau bas po raz drugi! 

Ibiza skuta śniegiem

Val Thorens to jeszcze smarkacz, ale już bogaty i z talią szczęśliwych kart. Otworzył się dopiero w 1971 roku. Dziś nazywany "alpejską Ibizą" pęka od luksusowych hoteli, hucznych klubów i dyskotek, obfitego życia nocnego. Zacisznej atmosfery alpejskiego kurortu trudno tu szukać, choć uliczki z dala od centrum pozostają ciche.

Mają tu najwyższą na świecie tyrolkę, można zaliczać efektowne zjazdy rowerem po śniegu, uprawiać sporty ekstremalne, a nawet nurkować pod skutą lodem taflą jeziora Lac du Lou. Na wszystkie kurorty Trzech Dolin obowiązuje jeden karnet, więc jak zaczniesz zjazdy w Val Thorens zaraz gdy słońce o świcie muśnie pierwsze szczyty, możesz nie zdejmować sprzętu aż do późnego wieczora.

Umówmy się: tanio nie jest. Ale za tę cenę otrzymuje się produkt najwyższej jakości. Wszystko przygotowane na najwyższym poziomie, wypolerowane na błysk, podane w atrakcyjnej formie, bezpieczne, czyste.

Położone w otoczonej wysokimi, skutymi śniegiem i lodem górami Val Thorens przypomina zimowy kosmodrom. Jego atmosfera, nieco bardziej "wylansowana" niż u konkurentów, rekompensuje jednak wszystko.

Wracamy. Najbliżej samolotem z Genewy. Szwajcaria za pasem, włoski Piemont za wielką górą. Po kilku dniach śnieżnobiałych krajobrazów oczy, wraz z zostawianiem alpejskich serpentyn za sobą, stopniowo przypominają sobie inne kolory świata. Tak, istnieje zieleń. Tak, funkcjonuje błękit.

Tak, będziesz tęsknić za bielą.

A jak...

podziel się

  • facebook
  • linkedin
  • twitter
  • pinterest
  • email

tagi

re:
Sabaudia: francuski puszek
VIEW

następny artykuł
Re:view lubi ciastka. A ciastka to cookies. Re:view na Twoim mobajlu, kompie czy tabku to ciastka na talerzu. I to oznacza, że się na nie zgadzasz. Ok
Chcę dowiedzieć się więcej