fbpx

RE:
VIEW

Hi-tech
4:00

9 dni technologicznej energii

Oszołomieni? Niekoniecznie. Spodziewałem się, że w Wiedniu posłucham wielu technologicznych symfonii. Ale że aż tylu?

Autor:RAFAŁ ROMANOWSKI
Opublikowano:10 LIP, Poniedziałek

Elektroniczny notatnik pęka w szwach. Dziś program od samego rana wymaga ode mnie naprawdę wiele. Śniadanie wrzucam na szybko, cafe melange przyjemnie gra w żyłach, metro U3 melduje się po chwili. Po kwadransie, spacerem przez Burggarten, wchodzę w nobliwe, rozświetlone przestrzenie pałacu Hofburg.

Pomysł, aby technologiczna konferencja o nowych czasach / trendach / zjawiskach, działa się w cesarskich wnętrzach najważniejszego zabytku Wiednia? Proszę bardzo. Na co dzień więcej tu turystów, dorożek, przewodników, niż innowatorów, technologów czy startupowców. Ikonicznych fotografii z pocztówek "pozdrowienia z Wiednia" pewnie więcej, niż selfie "strzelanych" z postaciami świata biznesu i technologii.

Ale dziś, w trakcie corocznej konferencji ViennaUP, nawet wykwintny i zanurzony w historii Hofburg patrzy odważnie w przyszłość. Do reprezentacyjnych sal przybyło pokaźne grono gości. Prezentowane są startupowe pomysły, rozmawia się o nowoczesnych ideach, poznaje sie wzajemnie na networkingowych sesjach. Wszystko pod szyldem Impact Days, który integruje najciekawsze inwestycje z obszaru hi-tech.

I o to chodzi. O miksowanie się różnych sfer, obszarów, tematyk. Właśnie dlatego, równolegle w Wiedniu, dzieje się kilka hi-techowych wydarzeń. Wszystko pod parasolem ViennaUP, imponującej konferencji startupowego środowiska. Co roku, na przełomie maja i czerwca, do stolicy Austrii wielotysięczne grono przybyszów z kilkudziesięciu krajów świata. Wraz z jeszcze większą grupą zaciekawionych, oblegają Wiedeń przez 9 dni. Poznają się, rozmawiają, wymieniają się kontaktami, dzielą wiedzą, słuchają nawzajem.

Co roku, kiedy zjawiam się w wybranym na ten czas, wiedeńskim hotelu, wiem, że będzie to bardzo twórczy czas. Kilka tygodni wcześniej programuje festiwalowe dnie tak, aby zdążyć zobaczyć jak najwięcej. Intensywny to czas. Czasem wymagający wręcz bilokacji, ale zazwyczaj ułożony tak, że w clou wydarzeń udaje mi się wziąć udział.

Hofburg to dziś przystanek początkowy. Tego dnia wpadam jeszcze na biznesowe spotkania przy strudlu w mojej ulubionej Cafe Prückel przy Stubenring. A później, w zupełnie innej części miasta, na ciekawie zaaranżowane targi pracy Tech Jobs Fair w Expedithalle. Wieczór kończę na plenerowym party pod nazwą GINspiration na Karlsplatz. Tam, w asyście turystów, drinków, spacerowiczów, festiwalowa publiczność dzieli się obserwacjami z kolejnych punktów programu.

I tak płyną tu dnie. Od porannych wydarzeń, np. świetnego CultTech Accelerator Demo Day w Filmquartier GRAND LOFT, poprzez finałowe prezentacje InnoDays, aż po pełną atrakcji Pitch Night. Publiczność swobodnie krąży między różnymi lokalizacjami. Raz są to sale konferencyjne, raz kawiarniane open-space'y, jeszcze innym razem industrialne wnętrza czy coworkingowe hale.

Hitem dla mnie jest wykorzystanie tak wielu miejsc. Pozornie to spory rozstrzał terytorialny, ale praktyka pokazuje, że logistycznie ma to sens. Zwłaszcza, gdy jedno z flagowych wydarzeń (Creative Days, łączące w sobie sfery designu, projektowania, mody, architektury) dzieje się w... Stadtkino. Nobliwa sala kinowa w centrum miasta, z skrzypiącymi fotelami i malowidłami na ścianach, staje się na tę chwilę areną prezentacji, sceną dla mentorów, przestrzenią dla standup'ów.

Cieszy to, że z każdego wydarzenia wynosisz coś więcej. Np. z wspomnianego CultTech świadomość, jak mocno cyfrowe rozwiązania mogą integrować się z zjawiskami kultury. Widzisz fantastyczne przykłady tworzenia kontentu filmowego dla mediów dzięki sztucznej inteligencji czy rozwiązań przetwarzających uliczne graffiti w katalogowane dzieła sztuki.

Albo z Pitch Night w Wolke21 na szczycie wieżowca Saturn Tower z godną panoramą na całe miasto. Tam poznajesz np. rozwiązanie Agrodox, które ułatwia optymalizację procesu produkcji żywności i redukuje emisję gazów cieplarnianych, przekształcając odpady w towary handlowe.

Czy choćby z finału Startup World Cup Austria w budynku WKO przy Wiedner Hauptstraße, gdzie zwycięzcą okazuje się technologiczny kombajn Reebuild. Dzięki niemu od A do Z możesz zarządzać skomplikowaną budową, obiegiem papierów, pozwoleń, cyfryzowaniem analogowych procesów i integracją dokumentów z realnymi działaniami inżynierów, robotników budowlanych czy operatorów sprzętu.

Interesujących pomysłów jest więc bez liku. I wiem co mówię! Jako bywalec wielu konferencji technologicznych w świecie mam czasem wrażenie wtórności wielu rozwiązań. Zgodnie z hasłem, że "wszystko już wymyślono" poznaje kolejne, "rewolucyjne" pomysły, aby przekonać się, że... gdzieś to już widziałem / poznawałem / testowałem.

W Wiedniu jest inaczej. Nie ma zadęcia, aby każde rozwiązanie uznawać automatycznie za przełomowe dla ludzkości. Ale też z każdego pokazanego tu pomysłu promieniuje pewna świeżość. Ciekawość jak się sprawdzi, radość z możliwości dzielenia się tym z obserwatorami. Tym samym Wiedeń woli poszukiwać, spierać się, doskonalić, niż obwieszczać, że zbawia świat każdego ranka.

A przecież na ViennaUP często to naprawdę świetne pomysły. Np. z rozwiązań prezentowanych na wspomnianym evencie CultTech, praktycznie każde trafiło do mojego elektronicznego sztambucha, jako pomysł wart zainteresowania. A startupowe odkrycia jak Reebuild czy Agrodox, z powodzeniem mogą kontynuować ekspansję w świat, mając spore szanse na sukces.

Dowodzący ViennaUP dają im więc "pieczątkę na przyszłość" i odważnie wypuszczają w świat. A globalny sukces kolejnych pomysłów z "stajni Vienna" daje miastu kapitał na przyszłość. Wiedeń, reklamowany przez maskotkę konferencji czyli wielobarwnego konia szykującego się do skoku, skacze więc w nową rzeczywistość jako technologiczny hub, centrum pomysłów i przyjazny ekosystem dla młodych przedsiębiorców z regionu praktycznie całej Europy. Ze szczególnym uwzględnieniem Europy Centralnej.

Bo właśnie tu, od albańskiej Tirany, poprzez bałkańskie ośrodki (Belgrad, Zagrzeb, Lubljanę), przez Budapeszt z Bukaresztem, Bratysławę, Pragę, miasta Niemiec, aż po Kraków, Wrocław, Lublin, Warszawę i kraje bałtyckie, bije równie ważne serce cyfrowej ery. Stolica Austrii chce skupiać najważniejsze dyskusje, debaty, spory o kształt przyszłego świata. I udaje się im to naprawdę dobrze. Sądząc po frekwencji, temperaturze rozmów, jakości wydarzeń i poziomie prezentujących się tu młodych firm.

Przy okazji miasto pokazuje też swe nowoczesne oblicze. Promuje niedawno otwierane przestrzenie, zarówno te bardziej "biznesowe", jak i te, które przy okazji ViennaUp przechodzą metamorfozę. W ogromie festiwalowych wydarzeń główną rolę grają startupy. A te prezentowane są w rozmaitych dekoracjach. Od eleganckich sal konferencyjnych, otoczone futurystyczną architekturą, albo w mocno warsztatowym klimacie, wśród loftowych cegieł, fabrycznych hal, aż po maleńkie studia czy coworki.

Róznorodność jest tu kluczem. Miasto, kojarzone w świecie z pięknymi, secesyjnymi budynkami, wypycha gości w inne obszary. Pokazuje wiele twarzy, stara się mieć wiele mianowników. W przypadku zabytkowych wnętrz typu Hofburg czy Pałac Inżynierów przy Eschenbachgasse, stara się tam prezentować świeżą krew startupowego środowiska. A w bardziej nowoczesne instaluje większe, bardziej biznesowe, eventy.

Dzięki tak pomyślanemu programowi, nawigacja po blisko dwu-milionowym mieście jest interesującym doznaniem. W ciągu kilku dni mogę zobaczyć bardzo wiele jego odcieni czy tonacji. Zwłaszcza, że organizatorzy aż popychają mnie do poznania Wiednia jeszcze szerzej. W ramach ViennaUP funkcjonują nawet... gry miejskie czy zwiedzanie miasta tropem ciekawych historii czy zagadek. Zabawa przednia!

ViennaUP cenię też za atmosferę. Wieczorami naprawdę dobrze ochłonąć przy lampce austriackiego wina, albo schłodzić się szprycerem. Rozmawiać, pogłębiać tematy, dopytywać. Plenerowa przestrzeń Homebase przy Karlsplatz, nadaje się do tego znakomicie. Dopiero w kolejnych dniach popsuła się pogoda, więc goście tłoczyli się w niewielkim pawiloniku. Ale przez przeważającą większość konferencji, pogoda była wyśmienita.

Jest też kilka zaskoczeń. Największe to tłumnie odwiedzane Maker Faire, organizowane w pofabrycznych obiektach METAStadt na obrzeżach Wiednia. Aż trudno skojarzyć, że to przedmieścia tego samego miasta, w którym nobliwy Belveder z dumą pokazuje nam malarstwo Gustawa Klimta, a w eleganckiej Albertinie oglądamy innych przedstawicieli wiedeńskiej secesji. Ten dodatkowy punkt programu sąsiaduje z... targiem staroci i warsztatami samochodowymi. I również na efekcie zaskoczenia polega jego siła.

Maker Faire to w skrócie... targi majsterkowania. Święto drobnych hobbystów, pasjonatów garażowej techniki, działkowiczów spędzających czas na dłubaniu w aparaturze pełnej kabelków, lutowanych nitów, drewnianych budek dla ptaków, resorówek na baterie. Ale też domowych eksperymentatorów, dla których wielką frajdą jest pokazać dzieciakom jakieś fizyczne czy chemiczne sztuczki, zbudować coś wspólnie, skonstruować jakieś urządzenie z kilku sznurków, kabli czy patyków.

O tym, że tą sferą interesują się też globalne firmy, można przekonać się na własne oczy. Drukowanie 3D, skomplikowane urządzenia, gogle VR czy programowanie aplikacji - wszystko to dzieje się na oczach zwiedzających, rodzin z dziećmi, weekendowych wiedeńczyków czy - właśnie! - publiczności ViennaUP.

Spektakularnym zaskoczeniem in-plus jest też Future Ball, bonusowy event dziejący się na najwyższych piętrach hotelu SO/ VIENNA na początku Praterstrasse. Kilkuset gości w kosmicznych przebraniach, fluorescencyjne dekoracje, lasery, pulsujące rytmy serwowane przez didżejów. To jakby mimowolny komentarz do ery, w jakiej przyszło organizować kolejną odsłonę ViennaUP. Czasów już cyfrowych, a wciąż z nostalgią spoglądających w dotychczasowy dorobek ludzkości.

Czy za rok będę na ViennaUP? Oczywiście. Ciekawe, czym przebiją tegoroczny zestaw atrakcji.

Nie będzie łatwo.

podziel się

  • facebook
  • linkedin
  • twitter
  • pinterest
  • email

tagi

re:
9 dni technologicznej energii
VIEW

następny artykuł
Re:view lubi ciastka. A ciastka to cookies. Re:view na Twoim mobajlu, kompie czy tabku to ciastka na talerzu. I to oznacza, że się na nie zgadzasz. Ok
Chcę dowiedzieć się więcej