fbpx

RE:
VIEW

Hype
1:14

Już nie ma starych biur?

Robimy sobie kawę-siekierę, froterujemy podłogi, stukamy w klawisze maszyny do pisania. I zabieramy Was w podróż w czasie do biur z epoki PRL-u i żelaznego kombinatu w Nowej Hucie

Autor:RAFAŁ ROMANOWSKI
Opublikowano:09 CZE, Wtorek

Praca w dawnych biurach to zupełnie inna galaktyka. Pod nogami skrzypiący parkiet lub pożółkłe, sztywniejące przez lata linoleum. Drewnopodobne lub ze sklejki meble, które powinny raczej zagracać piwnice. Wazonik z (sztucznymi) kwiatami, paprotka w kącie, wyleniałe krzesło, biurko co się kiwa...

Choć trudno w to uwierzyć, nadal w gronie pięciu milionów Polaków wykonujących swą pracę w biurach, pewna część pracuje w "oldschoolowych" przestrzeniach.

Ustalmy od razu jedno: pojęcie "biuro przeszłości" jest dość płynne. W końcu pod tym kryptonimem rozumiemy zarówno wnętrza z czasów siermiężnego PRL-u, jak i "epokę przejściową", czyli czas mniej więcej między rokiem 1989 a nawet 2004.

Jedno jest pewne. Część takich przestrzeni to wręcz gotowe muzea. Zakonserwowane w biurowym sosie dekoracje filmów z ery polskiego komunizmu. Czasów kierowników, dyrektorów, naczelników, prezesów rozpartych w swych przepastnych fotelach. Ćmiących papierosy, trzymających nogi na blacie, wykrzykujących do słuchawki na wijącym się drucie polecenia lub przywołujących sekretarki przez otwarte drzwi gabinetu.

Stereotypowe czasy biurowych pracowników, pań z trwałą ondulacją, panów w pulowerach i sweterkach. Urzędasów tkwiących po uszy w biurokracji, w którą Polska kiedyś niezauważalnie się obsunęła, i w której (na zawsze?) już została.

Biura dawnej epoki to też nostalgia, wzruszenia, skojarzenia, jakie każdy z nas nosi gdzieś w sobie. Za utraconą bezpowrotnie atmosferą, relacjami pracowniczymi, zwyczajami ludzi spędzających tu ustawowe 8 godzin.

Re:sentyment

Odwiedzamy takie miejsca z kamerą Re:view. Śledząc rozwój biznesowego sektora w Polsce nie chcemy zapomnieć o korzeniach pracy przy biurku, jaką wykonywali często nasi rodzice czy dziadkowie. Zmieniło się mnóstwo, ale nas interesuje głównie to, co pozostało.

Dlatego też na zaproszenie Nowego Centrum Administracyjnego w Nowej Hucie oprowadza nas po nich Tomasz Mierzwa, znawca każdego zakątka "najmłodszej dzielnicy Krakowa" z RAWELIN Małopolskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii oraz Filip Szatanik, dyrektor marketingu i komunikacji NCA.

Opuszczone przez pracowników hutniczego koncernu ArcelorMittal Poland biurowe przestrzenie w dawnym Centrum Administracyjnym HTS (Huty im. Tadeusza Sendzimira), czekają właśnie na swe nowe przeznaczenie. ArcelorMittal swe biznesowe strategie związał z Krakowem od 2004 roku. Stał się kontynuatorem odlewania tu stali w miejsce dawnej Huty im. Lenina, oczka w głowie PZPR-owskich notabli i perły w koronie całego konceptu Nowej Huty.

W wyniku niedawnych przekształceń oraz sytuacji na rynku produkcji stali, koncern zdecydował się wygasić w Nowej Hucie sporą cześć swej działalności, a co za tym idzie zwolnił pracowników i opuścił zajmowane przestrzenie. Te można zwiedzać po wcześniejszym telefonicznym umówieniu. Obejrzane "na surowo" robią ogromne wrażenie.

Re:produkt

Widzimy clou biurowej pracy zatrzymane nieomal w czasie. Era komputerów dopiero nadejdzie, maszyny do pisania to chleb powszedni, na biurku telefon Telpod (lub jego brak) świadczy o statusie pracownika. Pachnące jeszcze tuszem taśmy z maszyn pisarskich, kawy zalewajki, fioletowych kalek do kopiowania arkuszy, pożółkłym papierem ściskanym kleszczami segregatorów, pastą do podłogi przetartej froterką.

Jedyne co się zmieniło, to głucha cisza. Zamiast stukotu czcionek i klawiszy, charczących dzwonków telefonów na kabel, plotek sekretarek, skrzypiącego parkietu, zszywaczy...

To nie muzealna dekoracja wykonana według projektu, ale autentyczne, zachowane w niemal niezmienionym kształcie, przestrzenie biurowe z II połowy XX wieku. Mimo upływu lat świetnie prezentuje się np pokój zarządu z designerskimi lampami, obitymi skórą fotelami i drewnianą boazerią.

Fenomenalnie zachowała się spora sala konferencyjna z eleganckimi kasetonami na suficie, balustradą na galeriach, potężnymi żyrandolami i długimi stołami z drewna. Tu słuchano zakładowych przemów, partyjnych referatów, odezw kierownictwa.

W ścianach opustoszałych pokojów widać wciąż odbite cienie po stojących tu latami wieszakach, donicach z paprotkami, ściennych kalendarzach. Szafy bez kluczy nie kryją już teczek z dokumentacją, zaskorupiałych okien nie otwierano od dawna.

Re:start

Co ciekawe, to bodaj jedyna tego typu, zachowana przestrzeń w Polsce, której dawni najemcy mieli do dyspozycji... schron obronny. Oczywiście nie na co dzień ale na wypadek wojny, awarii przemysłowej bądź zamieszek. Spacer długimi korytarzami zdobionymi lamperią, wśród mrugających jarzeniówek i technicznych reflektorów, przypomina scenerię gry komputerowej.

W podziemiach na bywalców schronu czekał pełen rynsztunek na wypadek skażeń chemicznych czy działań wojennych (maski, kombinezony, radiostacje, butle) oraz pokoje w pełni wyposażone w łączność z całym zakładem. Podobnie jak w położonych na piętrach i użytkowanych na co dzień pomieszczeniach rozmieszczono stanowiska dla kierowników zmian czy specjalistów od poszczególnych zadań.

Radziecki sprzęt, chińskie kable, polskie centrale telefoniczne. A wszystko w to w osobliwym anturażu przypominającym skrzyżowanie biura, schronu, centrum dowodzenia, sztabu wojskowego, PRL-owskiego mieszkania i zakładu przemysłowego.

Re:konesans

Współczesne inwestycje biurowe to już inna bajka. Szkło, metal, zieleń, komfortowe wykładziny, nowoczesne systemy okienne, klimatyzacja, pełne oprzyrządowanie - to obecnie standard biur klasy A. Trudno znaleźć w ostatnich latach poważną inwestycję biurową, która nie spełniałaby też norm zgodności z otaczającym środowiskiem, użycia ekologicznych materiałów czy optymalnego zarządzania energią.

Po ekologicznych certyfikatach LEED, BREEAM czy GBS inwestorzy zwracają się w kierunku kolejnego, tym razem WELL Building Standard. Precyzyjnie nakreślone, mocno wyśrubowane parametry odnośnie powietrza, wody, oświetlenia, dostępu do światła naturalnego, fitness, odżywiania, wpływu środowiska na wydajność umysłu czy komfort użytkownika.

Wg bazy danych remobile.pl w samej tylko Warszawie blisko 24 proc. budynków posiada certyfikat BREEAM, 6 proc. LEED. Wśród najnowszych inwestycji biurowych każda dysponuje co najmniej jednym certyfikatem ekologicznym. Do wysokiego standardu dopasowuje się też design wnętrz: nowoczesne meble, wytłumione kubiki, designerskie open space'y, ledowe oświetlenie, finezyjne aranżacje z zieleni...

Dziś biura klasy A dominują. Projektanci prześcigają się w coraz to bardziej wymyślnych kształtach, a urbaniści w lokowaniu w niezagospodarowanych wciąż fragmentach miast architektury biurowej zmieniającej ich tkankę na dziesięciolecia. Coraz mniej jest biur klasy B, wciąż jednak popularnych wśród sektora małych i średnich przedsiębiorstw.

Do lamusa odchodzą zaś biura najniższej klasy C. Mało kto, obserwując urbanistyczne procesy w miastach, decyduje się wynająć tak mało atrakcyjną przestrzeń. Chodzi nie tylko o komfort pracy ale też wizerunek firmy. O to, co zobaczy klient czy kontrahent odwiedzając nas pewnego dnia w siedzibie naszego "biznesowego imperium".

Trudno powiedzieć, co ściśle rozgranicza typy A, B i C w klasyfikacji jakości biur. Trudno też powiedzieć, czy akurat kategorią C byłyby owe "biura przeszłości", jakie pamiętamy z serialu "Czterdziestolatek", filmu "Miś" i setek innych obrazów utrwalonych w naszej popkulturowej świadomości. A może na tego typu, "archiwalne" obszary powinno się znaleźć nową standaryzację?

Na teraz zastanawiamy się, czy mamy ochotę zamknąć się w kapsule czasu i pobiec myślą w tamte czasy? Czy chcielibyśmy pracować w takich dekoracjach?

Zostawiamy Was z tym pytaniem. 

podziel się

  • facebook
  • linkedin
  • twitter
  • pinterest
  • email

tagi

re:
Już nie ma starych biur?
VIEW

następny artykuł
Re:view lubi ciastka. A ciastka to cookies. Re:view na Twoim mobajlu, kompie czy tabku to ciastka na talerzu. I to oznacza, że się na nie zgadzasz. Ok
Chcę dowiedzieć się więcej