fbpx

RE:
VIEW

Hype
0:35

O czym śnią elektryczni pracownicy?

Robotyka, robotyzacja, zrobotyzowana automatyzacja procesów. Sen z powiek spędza ludziom wizja, że w pracy zastąpią ich maszyny, które nigdy nie śpią

Autor:RAFAŁ ROMANOWSKI
Opublikowano:30 SIE, Piątek

Hologram nie jest do końca przeźroczysty. Joi wydaje się jak żywa, uwodzi nas swą pozorną konsystencją, w pełni odmalowanymi kształtami realnej kobiety. Emituje dźwięki, porozumiewa się, potrafi okazać szczere emocje. Towarzyszy w codziennym "życiu" melancholijnemu androidowi o imieniu "K", z którym przez niemal trzy godziny podróżujemy przez zatopione w rdzy i deszczu miasta post-przemysłowej przyszłości.

Joi można kupić, zainstalować dzięki aplikacji, testować, włączać/wyłączać pilotem o dowolnej porze. Jest piękna, miła, czuła, użyteczna. Jej kolejne, udoskonalane wersje uśmiechają się do Ciebie z fluorescencyjnych citylightów...

Tyle "Blade Runner 2049", zmyślnie zrealizowany remake kultowego filmu Ridleya Scotta "Łowca androidów" z 1982 roku. I choć tematykę poruszoną w tym wizyjnym filmie łatwo sklasyfikować jako odległą nam, tutaj, w drugiej dekadzie XXI wieku, powszechnie już dyskutowane są prognozy, wg których za dekadę lub dwie ludzkość zostanie otoczona w niemal każdej sferze sztuczną inteligencją, podłączonymi do sieci inteligentnymi urządzeniami czy zmyślnymi robotami.

"Nadchodzi era komputerowych botów, hologramów, hybrydowych platform" - uważają specjaliści, jak choćby dr Aleksandra Przegalińska, filozofka, badaczka rozwoju nowych technologii w Massachusetts Institute of Technology w Bostonie.

Jednak w powszechnej dyskusji nad powszechnym za jakiś czas automatyzowaniem świata umyka nam wiele faktycznych zagrożeń dla rodzaju ludzkiego. I nie chodzi tu nawet o opisywany przez scenarzystów science-fiction czy futurologów bunt maszyn (wg wielu teorii do pierwszej konfrontacji ludzi z maszynami może dojść na dużą skalę już w okolicach 2030 roku). Czy ukazanych, nie tylko w filmach typu "Blade Runner", ale też w wielu naukowych prognozach i opracowaniach, kwestii wymieszania się gatunku ludzkiego z obdarzonymi wyższą inteligencją humanoidami czy androidami.

Istoty te stopniowo mogą przejmować kontrolę nad światem sprowadzając czynnik ludzki na margines rozwoju, wspólnej już z maszynami, cywilizacji.

We are the robots

Sztuczna inteligencja, rozszerzona (AI) czy wirtualna (VR) rzeczywistość, machine learning - te pojęcia wciąż rozgrzewają świat naukowców, futurologów, specjalistów od nowych technologii. Opisy postępującej robotyzacji znajdziemy w w niezliczonej ilości przykładów z pogranicza nauki, kultury i popkultury, przeczytamy w książkach Stanisława Lema, usłyszymy na płytach zespołu Kraftwerk, oglądniemy na kadrach filmów Fritza Langa "Metropolis" czy "Odyseja Kosmiczna. 2001" Stanleya Kubricka.

Wszędzie łatwo trafić na pogląd, że przesadny optymizm i brak odpowiedniej kontroli nad tworzonymi właśnie maszynami, które myślą, może powodować w przyszłości więcej szkody, niż pożytku.

"Nie jesteśmy w stanie przewidzieć co możemy osiągnąć, gdy ta inteligencja zostanie spotęgowana przez narzędzia, posiadające sztuczną inteligencję. Sukces w tworzeniu sztucznej inteligencji będzie największym wydarzeniem w historii ludzkości. Niestety, może to też być ostatnie wydarzenie, jeśli nie nauczymy się jak unikać zagrożeń" - przestrzegał Stephen Hawking, zmarły w marcu 2018, słynny astrofizyk i kosmolog.

Opisywane tu kierunki rozwoju technologii to już dość bliska wizja. A już z pewnością rzeczywistość, w której będą egzystować nasze wnuczęta. Już teraz gwałtowny rozwój użytecznych robotów i inteligentnych botów, które stopniowo zaczynają odbierać nam pracę, spędza sen z oczu pracowników wykonujących w korporacyjnym łańcuszku mniej skomplikowane procesy. Ci pójdą pod nóż jako pierwsi.

- Telemarketerzy nie mają najmniejszych szans. Ale też inne zawody, które już teraz uważa się za dość odtwórcze, będą stopniowo pozbawiane ludzkiego czynnika. Trudno prognozować czy stanie się to za 5, 10 czy 20 lat ale przy tak gwałtownym rozwoju automatycznych botów i wirtualnych doradców, taki zawód jak telemarketer nie wytrzyma konkurencji ze strony maszyn. Przegra z kretesem - ocenia dr Aleksandra Przegalińska.

Powtarza, że nie ma sensu kształcić człowieka deklamującego np. oferty telefonii komórkowej czy marketu z butami, skoro to samo - nawet lepiej a przede wszystkim taniej - potrafi zrobić komunikujący się z nami coraz bardziej przyswajalnym językiem bot.

Sporo dzieje się też na zakurzonym przez lata froncie rozwoju robotów. Kanciasta postać z metalu ze świecącymi oczami, metalicznym głosem i antenką - to już przeszłość. Współczesne roboty naśladują niemal 1:1 ruchy, gesty, manualne zdolności człowieka, nie boją się wykorzystywać modułów sztucznej inteligencji w toku uczenia się coraz bardziej zaawansowanych zadań. Czas się do tego przyzwyczajać.

Jak we wrześniu 2017 gdy YuMi - flagowy robot technologicznego giganta ABB (również obecnego w Krakowie) - poprowadził przed rozentuzjazmowaną publicznością teatru w toskańskiej Pizie koncert muzyki poważnej, brawurowo wykonując zadania dyrygenta. Arię "La donna è mobile" z opery "Rigoletto" Giuseppe Verdiego śpiewał Andrea Bocelli, dźwięki dobywała Lucca Philharmonic Orchestra.

A niewzruszony YuMi machał batutą trzymaną w metaliczno-białych szczypcach.

BPO się zwija

To tylko jeden z przykładów. Ale już na nim widać, że im bardziej maszyny/roboty/boty będą uczyć się więcej, tym szybciej będzie się przeobrażał rynek pracy. Nie tylko na świecie, ale i w Polsce stanie się to stosunkowo szybko. Tu wielu z pracujących w popularnych w Polsce centrach usług może oblecieć strach, bowiem wg raportu „Global Services Location Index” A.T. Kearney z września 2017 w wyniku automatyzacji procesów do 2022 w Polsce ubędzie 34 tys. etatów w sektorze BPO.

Nic dziwnego, skoro maszyny już teraz potrafią dyrygować orkiestrami symfonicznymi czy przeprowadzać skomplikowane operacje medyczne, co miałoby się stać z takimi działaniami jak wklepywanie liczb do arkuszy excel, proste operacje obliczeniowe, podstawowa księgowość. Tu zerknijmy na lokalne, polskie ale i krakowskie podwórko. Mimo zauważalnego trendu podwyższania kompetencji i ściągania nad Wisłę coraz bardziej zaawansowanych biznesów, polski outsourcing stoi przecież głównie księgowością i finansami.

„O ile w takich krajach jak USA zniknie sporo miejsc pracy, to nie dotknie to w tym samym stopniu hubów, np. Filipin, gdzie wykonywane są usługi z zakresu obsługi klienta. Natomiast ryzyko utraty znaczącej liczby etatów istnieje w Indiach, gdzie jest duża koncentracja powtarzalnych procesów, czy Polsce, gdzie duża część portfela to procesy finansowo-księgowe” — czytamy w raporcie.

A.T. Kearney potwierdza, że w skutek automatyzacji, w ciągu kolejnych pięciu lat w Chinach, Indiach czy Filipinach ubędzie ponad 1 mln miejsc pracy. Są też dobre strony tej ewolucji bowiem - jak uważają autorzy raportu - na każde cztery zlikwidowane etaty powstanie średnio jedno miejsce pracy związane z zarządzaniem procesami automatyzacji.

- Coraz bardziej rozpowszechniony trend automatyzacji pracy pozwala nam przewidzieć redukcję etatów setek tysięcy niskowykwalifikowanych pracowników w krajach związanych z centrami BPO - nie ma wątpliwości Arjun Sethi, partner and global head of A.T. Kearney Digital Transformation Practice, współautor raportu. I dodaje, że przed zastępowaniem mniej skomplikowanych zadań przez automaty nie ma żadnej ucieczki.

To się już dzieje

Grozą wieje nie tylko w outsourcingu. Do 2030 roku blisko 140 tys. urzędników pracujących w administracji rządowej Wielkiej Brytanii ma zostać zastąpionych przez rozmaite rozwiązania technologiczne. Oznacza to redukcję nawet 90 proc. zatrudnionych w tym sektorze. Oczywiście całej rewolucji przyświeca cel finansowy bowiem generowane oszczędności mają wynieść nawet 2,7 mld funtów rocznie.

W brytyjskiej służbie zdrowia (NHS), pracę może stracić blisko 100 tys. urzędników a na dokładkę 25 tys. pracowników recepcji. Tu w kieszeni podatnika zostanie kolejne 1,8 mld funtów na rok. Również zdaniem analityków The McKinsey Global Institut w ciągu najbliższych 50 lat automatyzacja rozmaitych procesów, które do tej pory wykonywali ludzie, powinna doprowadzić do wzrostu produktywności na poziomie od 0,8 do 1,4 proc. rocznie w skali globu.

To ogromne wartości.

Już teraz jednak boty przejmują spory kawał rzeczywistości stając się, jeszcze niezauważalnie, towarzyszami naszej codzienności. W 2017 roku, ochrzczonym zresztą Rokiem Bota, automatyzacja wielu procesów pędzi już swoim własny nurtem. Multum botów w chińskich komunikatorach typu WeChat, awigacja od Google, asystent kupowania biletów lotniczych w holenderskim KLM, Siri w iPhonach, Alexa zintegrowana z setkami usług, m.in Uber, coraz bardziej popularne boty w facebookowym Messengerze.

Mają gotowe odpowiedzi, ileś zapisanych scenariuszy rozmów, niektóre zaczynają wyczuwać emocje wg naszego tonu głosu czy dobieranych słów

- Istnieje już cała sfera asystentów głosowych typu Google  Home czy Amazon Alexa, które stopniowo będą odpowiadać za coraz większe obszary naszego codziennego życia. Asystować będą nam w przeglądzie codziennej prasy, wyszukaniu szybkiej drogi do pracy, spakowaniu dzieci do szkoły, zrobieniu zakupów na obiad, kupieniu biletów do kina na wieczór. Stopniowo będą z nami coraz bardziej zunifikowane - nie ma wątpliwości Kasia Ryniak, co-founder agencji technologicznej Upside, która na co dzień, wraz z swym zespołem, pracuje nad rozwojem głosowych technologii.

Ma rację. To wizja najbliższej już przyszłości. W głośnym mini-serialu "Rok za rokiem" ("Years and Years") HBO z 2019 roku jedną z najbardziej zauważalnych zmian w wyposażeniu mieszkań serialowych bohaterów są ustawione w centralnych miejscach designerskie "pudełka", z którymi komunikowanie się jest proste, jak posmarowanie bułki masłem. 

Przyzwyczajamy się do samoobsługowych kas w marketach typu Tesco czy Carrefour. Ale to właśnie one doprowadzą w najbliższej przyszłości do sporych redukcji w zawodzie kasjera czy kasjerki. A działające we Wronkach pod Poznaniem pierwsze w Europie całkowicie zautomatyzowane centrum magazynowe firmy Amica to tak naprawdę - obok tryumfu użytecznej technologii - śmierć zawodu magazyniera. Ogromne, górujące nad okolicą centrum jest od niedawna jednym z największych w Europie magazynów sprzętu AGD.

Mieści się w nim blisko 250 tysięcy sztuk dużych urządzeń AGD (pralek, lodówek, kuchenek, każde z nich o wadze 50-70 kg), które dzięki w pełni zautomatyzowanemu sterowaniu, może "odpłynąć" stąd do klienta w ciągu kilkunastu minut. Centrum pracuje 24 h na dobę, nie notuje żadnych przestojów, potrafi wydać na godzinę ponad 1600 sztuk sprzętu AGD, a co najciekawsze... obsługuje je tylko jeden człowiek.

Widmo RPA

Czy więc w najbliższej przyszłości Zrobotyzowana Automatyzacja Procesów (Robotic Process Automation, w skrócie RPA) zagrozi popularnym pod koniec drugiej dekady XXI wieku zawodom? Wszystko wskazuje na to, że tak, bowiem wg wyliczeń firmy analitycznej Deloitte zadania, na które obecnie człowiek potrzebuje kwadransa, robot działający w oparciu o RPA może wykonać w... minutę.

Oznacza to, że jeśli w ciągu jednego dnia odbębnimy 32 takie procesy, robot nie da nam szans kończąc dzień z blisko 500 wykonanymi zadaniami na koncie. Nie oszukujmy się, pracodawcom taki obrót spraw będzie bardzo odpowiadać. Na nasze miejsce zyskają niezwykle taniego w utrzymaniu "sztucznego" pracownika (koszta jedynie oprogramowania i serwisu) a na tym stanowisku efektywność wzrośnie blisko 20-krotnie.

Tylko z danych Deloitte, zawartych m.in. w raporcie "The Robots Are Coming" wynika, że zatrudniony w centrum usług wspólnych mieszkaniec Indii kosztuje średnio globalną firmę o 36 proc. mniej niż jego kolega w Wielkiej Brytanii. Ale już w konfrontacji z odpowiednio zaprogramowanymi robotami okazuje się, że koszt spada aż o... 81 proc.

- Czeka nas zastępowanie kolejnych grup zawodowych maszynami i wypieranie człowieka z procesu wytwarzania produktu. Plus równoległy proces demobilizowania pracowników o niższych kwalifikacjach i przekwalifikowanie ich wyłącznie do asysty maszynie czy prac serwisowych - uważa dr Przegalińska. Podkreśla jednak, że sporo miejsc pracy może czekać w miejscach, gdzie trzeba będzie... asystować maszynom.

- Przynajmniej na początkowym etapie ktoś musi je monitorować. W perspektywie kilkunastu nowe miejsca pracy będą powstawać w celu współpracy z maszynami. Kwestia kto się załapie na ten nowy model pracy. Owszem, aktualnie zawód informatyka czy programisty oceniany jest teraz, w roku 2017, jako bardzo prestiżowy. Ale z czasem przecież się upowszechni będzie podlegał normalnym prawom dystrybucji. Specjalistów od programowania będą miliony. I co wtedy? - pyta retorycznie.

RPA pociągnie więc za sobą zmiany nie tylko w modelu pracy. Mowa też o innej aranżacji czy nawet konstruowaniu budynków (m.in. biurowych), niż te, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić. W końcu święta przestrzeń, jaką musiał zapewnić biurowy pracodawca swemu "żywemu" pracownikowi, w przypadku "sztucznego" nie musi mieć racji bytu.

Jak będzie wyglądać więc przyszłość sektora BPO/SSC/IT w sytuacji mieszania z sobą (choć może też separowania od siebie) pracowników, którym bije serce i płynie krew w mózgu, od tych, których napędza kwarcowy mechanizm czy steruje nimi w pełni zautomatyzowany proces zawieszony gdzieś w wirtualnej chmurze?

Zobaczymy. Na własnej skórze.

podziel się

  • facebook
  • linkedin
  • twitter
  • pinterest
  • email

tagi

re:
O czym śnią elektryczni pracownicy?
VIEW

następny artykuł
Re:view lubi ciastka. A ciastka to cookies. Re:view na Twoim mobajlu, kompie czy tabku to ciastka na talerzu. I to oznacza, że się na nie zgadzasz. Ok
Chcę dowiedzieć się więcej