fbpx

RE:
VIEW

Skopje: między gipsem a marmurem

Łuki wiszą tu tryumfalnie, pomniki bacznie obserwują przestrzeń. A dookoła zlepek stylów: od gipsowego antyku po komunistyczny brutalizm. Poznajcie Skopje - niby-perłę w macedońskiej koronie

Autor:KAROL KOSKA
Opublikowano:19 PAź, Sobota

Wciąż czujesz na sobie charakterystyczny, ale znajomy zapach lakierowanych mebli, które stały w wynajmowanym mieszkaniu. Do tego wzorzyste fotele, sztuczne kwiaty, boazeria. Tamtejszy wystrój już od progu dość wyraźnie podpowiadał, że jesteś w kraju z socjalistyczną przeszłością. Jednak stojąc na środku placu w samym centrum stolicy Północnej Macedonii, tracisz pewność.

Plac Macedoński nie wita gości kieliszkiem wódki, a bramą w kształcie triumfalnego łuku. Mógłby być Rzym, ale coś tu zgrzyta. Dlaczego ten łuk wciśnięto między bloki, a pawilon handlowy? Czy tak znamienita budowla nie powinna być lepiej eksponowana? Co w tym takim razie stało tu najpierw - ozdabiana korynckimi kolumnami brama, czy beżowa kamienica i oszklony biurowiec? Odpowiedź czeka, ale trzeba pójść dalej.

Niby-zabytki

Zza łuku miga biała suknia i flesze aparatów. Młoda para pozuje do ślubnej sesji na tle imponująco wielkiego jeźdźca na koniu. Strzegą go lwy i waleczni wojownicy. Wygląda na Aleksandra Wielkiego na Bucefale, ale tu, w stolicy Macedonii, nigdy nie masz pewności. Na pewno był to ktoś ważny, bo jego pomnik przytłacza wielkością. Myślisz: „starożytni to dopiero potrafili uczcić wielkich ludzi z pompą”. Gdzieś tli się niepewność, czy starożytni aby na pewno znali technologię pozwalającą wkomponować w pomnik zmieniające kolory, ledowe lampki..?

Patrzysz w kierunku, który wskazuje miecz triumfującego jeźdźca. Dopiero potem zauważasz resztę otoczenia. Współczesny biurowiec z szarą okładziną i granatowym szkłem jest zdecydowanie najskromniejszy. Pozostałe budynki ociekają bogactwem detali. Arkady, loggie, portyki, akanty, frontony. Cały słownik architektonicznych detali. Między tym wszystkim stoi altana, pod którą w miłosnym uścisku stoi para kochanków. Rzeźbionych kochanków, znaczy się... Posągi i rzeźby. Popiersia i figury. Ile ich tu jest!

Pokaźna posągowa ekipa pręży się zwłaszcza na pobliskim moście przerzuconym przez mętną, nieco brązowawą rzekę Wardar. Plejada bogato zdobionych latarni oświetlających dwa rzędy rzeźbionych postaci. Terakotowa armia w macedońskiej wersji? A może bardziej Most Karola w Pradze? Jest nuta podobieństwa, ale ten w Skopje, choć krótszy, posągów ma dwakroć tyle.

Wszystkiego tu więcej. Samych mostów też, bo stojąc na jednym, kilkadziesiąt metrów dalej dostrzegasz kolejny, jeszcze bogatszy w zdobienia. Na drugim brzegu widzisz masywny gmach z potężną kolumnadą i frontonem. „Antyczna Grecja!” - znów myślisz o dawnych czasach. Jednak z każdą kolejną myślą coraz bardziej czujesz, że coś z tymi skojarzeniami jest nie tak. Kiedy wzrok z potężnych kolumn schodzi w głąb budynku, zauważasz ścianę z czarnego szkła. Budynek współczesny? Starożytna kolumnada i szklana ściana? Coś tu nie gra...

18 sekund

Jest ranek 26 lipca 1963 roku. Jedno z największych miast ówczesnej Jugosławii, Skopje, jest wyjątkowo spokojne. Sporo mieszkańców tego 200 -tysięcznego organizmu wyjechało na zasłużone wczasy. Większość śpi, część powoli szykują się do pracy. Jest piątek, wskazówki zegara na wieży dworcowej wskakują 5:17.

Tam się zatrzymają. Całe miasto zaczyna się trząść. Nie drgać, a walić w gruzy. Silne trzęsienie ziemi o sile 6,1 w skali Richtera, z epicentrum dokładnie pod starówką miasta, obraca je w niemal całkowitą ruinę. Według różnych szacunków zniszczeniu ulega od 65 do 80% zabudowy.

Cudem ocaleje muzułmańska dzielnica Czarszija oraz jeden z najważniejszych zabytków miasta - kamienny, średniowieczny most. Dworzec kolejowy pęka w pół, zawala się dach hali głównej. Ale wieża zegarowa wciąż stoi, choć wskazówki zegara zatrzymują się już na zawsze. Wszystko trwa 18 sekund.

Na światową reakcję nie trzeba długo czekać. Pierwsze kolumny z pomocą humanitarną z sąsiednich państw wyjeżdżają jeszcze tego samego dnia. Bez czekania na „niezbędną” papierologię, a samo hasło „Na pomoc Skopju” otwiera granice. Problemem jest nie tylko zapewnienie wody i żywności, ale też schronienia, nowego miejsca zamieszkania dla około stu tysięcy ludzi.

Namioty nie wystarczają - nowego miasta od zera nie odbuduje się przecież w tydzień, dwa, czy nawet miesiąc. Potrzeba lat. Prowizoryczne, systemowe baraki docierają do Skopja z całego świata - nie tylko m.in. z Polski czy Finlandii, ale nawet ze Stanów Zjednoczonych. Zewsząd docierają oznaki wsparcia, pod wieloma postaciami. Dziś Skopje bywa często określane mianem "miasta solidarności".

Solidarność (również) z Polski

Dość szybko zostaje zwołany międzynarodowy konkurs na koncepcję odbudowy miasta. Wygrywa go topowy japoński architekt, Kenzo Tange. Jego wizja nie zostaje nigdy w pełni zrealizowana, ale wytycza ona podstawowe kierunki, w jakich zmierzać mają dalsze prace.

Do nich wytypowane zostają dwa główne zespoły, w których większość stanowią polscy architekci. Ci sami, którzy odbudowywali Warszawę z powojennych zgliszczy. To bardzo wyraźny głos uznania ze świata w stronę polskich urbanistów.

Macedońska stolica to też gruzowisko. Zespół architektów i urbanistów, pod kierownictwem Stanisława Jankowskiego, w ciągu 11 miesięcy przygotuje powierzone mu zadanie zaplanowania siatki ulic, infrastruktury, podziału terenów na poszczególne przeznaczenia. Budynki są polem do popisu zarówno dla wielu twórców z całego świata, jak i rodzimych architektów.

Z czasem powstaje miasto nowocześnie rozplanowane, z dosyć regularną, łatwo czytelną siatką szerokich alei, niebanalnych blokowych osiedli czy z wyraźnie wyznaczoną strefą przemysłową.

Jest jedno „ale”. Duża część budynków, zwłaszcza te o funkcjach reprezentacyjnych, zostaje zbudowana w myśl nurtu nazywanego „brutalizmem”. Znamienna nazwa. Styl ten charakteryzuje wykończenie z surowych materiałów, najczęściej po prostu z szarego betonu. Do tego spora dawka futuryzmu i monumentalizmu. Spodobają się raczej tylko wytrawnym smakoszom architektury. Brzydko. Surowo. Przytłaczająco.

Znów coś nie tak

I znów skok w czasie - jakieś 40 lat do przodu. Macedoński rząd nieoczekiwanie stwierdza, że Skopje... jest jednak brzydkie. Tak powstaje program "Skopje 2014". Ma na celu nadanie miastu nowego wyrazu. Będzie zabytkowo, podniośle i na bogato, nawiązując przede wszystkim do starożytnego ludu Makedonów oraz Aleksandra Wielkiego.

Władze chcą przemienić brutalistyczne, betonowe bryły w hellenistyczne świątynie, a place wypełnić pięknymi posągami. I to odpowiedź, dlaczego Skopje wygląda, jak wygląda...

Od kilku lat centrum miasta jest jednym, wielkim placem budowy. Do zwykłych bloków mieszkalnych dokleja się gipsowe i styropianowe ozdoby, do balkonów dobudowuje kolumienki, a nad oknami powstają zarysy portyków. A na biurowce i gmachy publiczne naklejane są kolumnady, gzymsy, wieżyczki czy wszelkiej maści ozdobniki.

Na Wardarze, głównej rzece, wbetonowano nawet w koryto atrapy statków, w których działają restauracje i kluby, a między nimi przerzucono nowe, ozdobne mosty. Do tego w praktycznie każdym wolnym miejscu postawiono pomnik kogoś, kto choć trochę przyczynił się do rozwoju kraju i miasta, choć na dokładkę dołożono też współczesne, abstrakcyjne formy. Wszelkiej maści pomników i rzeźb jest dosłownie tyle, że nawet, gdy samotnie stoi się na głównym placu, i tak wydaje się, że jest aż za tłoczno.

Z początkowo planowanych 80 milionów euro program rozrósł się do… ponad pół miliarda. Efektem jest kuriozalna mieszanka betonu i styropianu, zabytków i kiczu, a to wszystko w świetle zmieniających kolory, ledowych lampek. Niepowtarzalne, brutalistyczne budynki (wśród których wiele polskiego autorstwa) krok po kroku znikają pod pierzynką z gipsowo-styropianowych ozdób.

Albo są wyburzane.

Jedni się cieszą, inni nazywają Skopje „Disneylandem”. Choć raczej z pogardą, niż zachwytem. Na szczęście miasto ma wciąż zaoferowania starą muzułmańską dzielnicę, górującą nad miastem twierdzę Kale i kilka innych, wciąż autentycznych zabytków.

Są głosy, że jest ładnie. Ale też, że brzydko. Bez dwóch zdań ciekawie, prawda?

Rozwój, znaczy się co?

Re:view ma wątpliwości, czy celowe, zaplanowane pozbywanie się wysokiej klasy dziedzictwa architektury modernistycznej jest "smart" czy "sexy". Z pewnością wielu mieszkańców wolałoby spożytkować te pieniądze m.in. na rozwój nowych technologii.

Da się też wyczuć takie ambicje: Skopje dołączyło do projektu MAtchUP, którego celem jest praca nad "usmartowieniem" siedmiu członkowskich miast, aby być wzorem dla kolejnych. Póki co zdobyli nagrodę za zautomatyzowanie procesów związanych z funkcjonowaniem sieci transportu publicznego.

Co jeszcze mogliby osiągnąć, gdyby radykalnie zmienić priorytety? Gdyby przestać myśleć o mieście jako o pomniku, a stworzyć tu arenę owocnych zmian? Na razie trudno się będzie tego dowiedzieć. Warto się jednak przyglądać, w jakim kierunki rozwijać się będzie miasto. Póki co liczby wskazują, że Skopje zaczyna przyciągać coraz większą liczbę turystów. To chyba dobrze...

Dobrze jest skoczyć do Skopje. Póki jeszcze trochę wystaje go spod styropianu...

podziel się

  • facebook
  • linkedin
  • twitter
  • pinterest
  • email

tagi

re:
Skopje: między gipsem a marmurem
VIEW

następny artykuł
Re:view lubi ciastka. A ciastka to cookies. Re:view na Twoim mobajlu, kompie czy tabku to ciastka na talerzu. I to oznacza, że się na nie zgadzasz. Ok
Chcę dowiedzieć się więcej