fbpx

RE:
VIEW

City
1:28

Pilar + beton = Lizbona

Beton. Stal. Woda. Słońce. Czy most może zaciekawić kogoś, kto nie jest inżynierem? Wygląda na to, że tak.

Autor:MARTYNA TARAS
Opublikowano:05 SIE, Poniedziałek

Gdy po raz pierwszy spojrzy się na Most 25 Kwietnia w Lizbonie, przez głowę może przejść myśl: już gdzieś to widzieliśmy. Gdzie? Najpewniej w amerykańskim filmie. Golden Gate? Faktycznie, podobny kształt i ten sam czerwony kolor, ale trzeba przyjrzeć się mocniej. Prawdziwym „bratem” portugalskiej konstrukcji jest bowiem rzeczywiście most w San Francisco, ale ten drugi, prowadzący do Oakland. Specjaliści z firmy American Bridge Company przyjechali do Europy w 1962 roku, a już niecałe 4 lata później (10 miesięcy przed planowanym finiszem) można było szybko przejechać na drugi brzeg rzeki Tag.

Czerwony jak goździk

Przez pierwsze 8 lat most nosił imię António Salazara, faszystowskiego dyktatora. Sytuację zmieniła rewolucja goździków – zamach stanu z 25 kwietnia 1974 roku, który swoją nazwę wziął od gestu pracownicy pewnej restauracji - Celeste Caeiro. Wręczyła ona napotkanym żołnierzom goździki, które wetknęli w lufy swoich karabinów. Za jej przykładem poszli lizbońscy kwiaciarze i pozostali mieszkańcy. Nie wiadomo, czy to kwiaty pomogły, ale pucz był udany i przebiegł w wyjątkowo spokojnej atmosferze. Pewnym jest natomiast, że na pamiątkę kwietniowych wydarzeń most zmienił imię i zachował je do dziś.

Do dziś także imponuje swoimi gabarytami. Choć nie jest rekordzistą w wielkości czy długości, to sprawia wrażenie majestatycznego. Jego czerwone pylony są widoczne z wielu punktów miasta. Górnym poziomem biegnie niemal 2,5 kilometrowy odcinek sześciopasmowej autostrady A6, dolnym dwa tory kolejowe. Dwie główne wieże ze stali węglowej wyrastają nad poziom wody na ponad 190 metrów, 483 metry od brzegów. Spoczywają one na skale bazaltowej ponad 80 metrów pod powierzchnią wód Tagu. Główny architekt, José Canto Moniz, powiedział, że w wypadku trzęsienia ziemi most będzie najbezpieczniejszym miejscem w Lizbonie. Konstrukcja robi zatem wrażenie, ale jeszcze do niedawna bez samochodu albo biletu na pociąg trudno było przyjrzeć jej się z bliska. Ale już się da!

Filar mostowej turystyki

27 września 2018, w Światowy Dzień Turystyki, otwarto interaktywne centrum Pilar 7 Bridge Experience, które pozwala dowiedzieć się niemal wszystkiego o czerwonym, wiszącym symbolu miasta. Data otwarcia nie jest zresztą przypadkowa – koszt tej inwestycji to ponad 5 milionów euro. Połowę tych środków pokrył podatek turystyczny, który obowiązuje w Lizbonie od stycznia 2016 i zasila budżet stolicy. Na co wydano tę niemałą sumkę? Warto przyjechać do dzielnicy Alcântara i przekonać się na własnej skórze.

Kilka mostów na świecie ma już swoje muzea, ale żadne jak dotąd nie oferuje tylu unikalnych doświadczeń. Już samo podejście pod filar numer 7 sprawia, że głowy przechodniów z ciekawością zadzierają się do góry. Betonowe, surowe budynki i przeszklona winda tworzą udane połączenie. Betonu zresztą zobaczymy tu sporo. Najpierw jednak trzeba przejść kontrolę bezpieczeństwa, kupić bilet i dobrze go pilnować, bo podczas całego procesu zwiedzania będzie potrzebny kilkukrotnie. Ja akurat miałam pecha – bramki uporczywie nie chciały odczytać kodu z mojej wejściówki i przepuścić mnie dalej. W każdym pomieszczeniu jest jednak pracownik obsługi, który w razie potrzeby ratuje swoją kartą.

Historia wychodzi ze ścian

Na początek zaliczamy podróż przez daty i liczby. Możemy przyjrzeć się makiecie i poczytać sporo o wszystkich etapach budowy mostu. Dopasowana typografia i nietypowe przedstawienie niektórych informacji sprawia, że można odczuć wyraźny wizualny postęp jeśli chodzi o branżę muzealną. Najlepsze zaczyna się jednak po przejściu do tzw. centralnego masywu filaru. Robi się ciemno, dookoła na betonowych ścianach pojawiają się zdjęcia i nagrania robotników pracujących przy budowie mostu, którzy bez żadnych zabezpieczeń balansowali na stalowych elementach konstrukcji. Dreszczyku emocji dodają głośne dźwięki, które wypełniają pomieszczenie i zmieniają się w wibracje pod stopami – metaliczne uderzenia ciężkich narzędzi, szum fal, krzyki mew.

Następny pokój jest spokojniejszy. Zwiedzających otacza błękit, dając wrażenie, jakby było się pod wodą – ciekawe zastosowanie mappingu 3D. Tuż obok znajduje się winda, która prowadzi na drugą platformę, gdzie czujemy, słyszymy i widzimy zbliżający się pociąg. Ze ścian wyłaniają się wiązki ogromnych, stalowych kabli – takich samych, na jakich opiera się konstrukcja mostu. Panuje półmrok, a między nimi rozpraszają się promienie światła. Jest w tym coś groźnego, ale i hipnotyzującego zarazem. Nigdy nie przypuszczałam, że tak spodobają mi się stalowe kable.

Odbicie zmysłów w lustrze

Idziemy dalej. Kolejne pomieszczenie znów jest pełne betonu, ale nie tylko. Na podłodze i suficie położono lustrzane tafle. Pozwala to poczuć wysokość i ogrom przestrzeni mostowego filaru. Iluzja. Niby człowiek wie, że to tylko lustro, ale jednak potrzeba trochę odwagi aby postawić na nim stopy i spojrzeć do góry. Na drugim końcu szklanego pokoju w końcu znów widać światło dzienne. Podwieszany chodnik prowadzi do windy, która wywozi zwiedzających na wysokość 80 metrów. Tam kolejna próba odwagi – niewielki balkonik, cały przeszklony. Pod stopami spacerują przechodnie, jeżdżą samochody. Jeżdżą też obok – balkon znajduje się niemal na równi z autostradą biegnącą przez most. Gdy mija nas rozpędzona ciężarówka emocje znów rosną. Łatwo jednak się wyluzować – wystarczy odwrócić głowę w drugą stronę. Przepiękna panorama dzielnicy Belem i wpadającej do Atlantyku rzeki Tag. Niestety nie można kontemplować tego widoku zbyt długo, trzeba zrobić miejsce następnym chętnym.

Na szczęście to jeszcze nie wszystkie atrakcje. Z rzeczywistości realnej można przenieść się do wirtualnej. Wystarczy ubrać okulary i słuchawki, aby dolecieć do najwyższego punktu mostu – na szczyt jednego z pylonów. Niestety, nie da się zrobić sobie tam selfie, ale i tak jest fajnie. Interaktywna podróż przez tę potężną konstrukcję dobiega końca. Niemal wszystkie zmysły dostały dawkę nowych bodźców. No, może poza smakiem. Łatwo to jednak nadrobić – wystarczy krótki spacer do znajdującej się tuż obok przestrzeni LX Factory, terenu dawnej fabryki tkanin opanowanego przez artystów, designerów i cyfrowych nomadów. Potem już tylko zamówić bacalhau i kieliszek porto w jednej z licznych knajpek i spojrzeć raz jeszcze na górującą nad budynkami sylwetkę Mostu 25 Kwietnia.

podziel się

  • facebook
  • linkedin
  • twitter
  • pinterest
  • email

tagi

re:
Pilar + beton = Lizbona
VIEW

następny artykuł
Re:view lubi ciastka. A ciastka to cookies. Re:view na Twoim mobajlu, kompie czy tabku to ciastka na talerzu. I to oznacza, że się na nie zgadzasz. Ok
Chcę dowiedzieć się więcej