fbpx

RE:
VIEW

Eco

Ruch na bałtyckiej szachownicy

Morskie płuca Polski. W dobie szalonej popularności ekologicznych rozwiązań warto mieć focus na walory krainy Słowińców

Autor:RE:VIEW
Opublikowano:18 STY, Piątek

Dzikie wybrzeże ciągnie się przez kilkadziesiąt kilometrów. Sól morska, muszle, sosny, wydmy, cisza. Kręta dróżka na plażę. Miękki, kremowy piasek pod stopami. Kroki po mchu i igłach. Brama z skarłowaciałych od morskiej bryzy sosen. Zostawiasz las za sobą, patrzysz wreszcie w morze. Jest barwy szafirowo-szarej, chłodne, pełne gęstej soli, ryb, podwodnych prądów rysujących fale. Jod w płucach, powietrze rześkie, krzepkie, słońce pada pod ostrymi kątami...

Przyznacie sami: "zielone płuca Polski" to nieco zetlały slogan. Gdy od smogu duszą się górskie uzdrowiska czy malowniczo położone miejscowości południa kraju (np. Rabka-Zdrój, Sucha Beskidzka) a dym z śmieci czy rosyjskiego węgla zatruwa Podlasie i Lubelszczyznę, wielu z nas przestaje wierzyć, że gdziekolwiek w Polsce są jeszcze oazy zdrowego powietrza. Ponura rzeczywistość, w której wyręb Puszczy Białowieskiej staje się smutnym faktem a termomodernizacja to w wielu regionach wciąż pobożne życzenie, opowieści o "zielonych płucach" brzmią jak słaby żart. Można się spodziewać, że czysto i zdrowo będzie na Pomorzu. Ale w wielu przypadkach nawet i te rejony grzeszą brakiem ekologicznego myślenia, zanieczyszczeniami wód, emisją trujących wyziewów. Tymczasem tu, w Krainie w Kratę, czujemy się jak bajce. Jak w innej bajce.

Na czubie Polski

Po prawej ręce Łeba, po lewej Rowy i dalej Ustka, przed nami hen hen Szwecja, za plecami szmat drogi przez Polskę. Zapchane turystami nadbałtyckie kurorty nie muszą nas już obchodzić. Ani tłumy dresiarzy we Władysławowie, ani tysiące rozstawionych parawanów na plażach Helu. Ani zapachy wlanego w piasek piwa, wgniecionych niedopałków, ulanych gofrów czy cieknących keczupem zapiekanek. Jesteśmy w sercu Słowińskiego Parku Narodowego - jedynej na polskim wybrzeżu Bałtyku tak dużej oazy dzikiej przyrody, nieskażonego obecnością człowieka brzegu, dziewiczych wydm, ptaków, owadów, sosnowego lasu.

Choć z Trójmiasta to ledwie 100 km krajową "szóstką", to z Warszawy 400 km a z południa Polski już 600. Na szczęście głównie dobrej jakości drogami. Z najdalszego punktu kraju jeśli wyjedzie się skoro świt, w południe zanurzymy zmęczone stopy w chłodnym Morzu Bałtyckim. Ale tę trasę warto zrobić nie tylko dla kontaktu z morzem. Położony kilkadziesiąt kilometrów na północ od Słupska rejon Smołdzina, Czołpina, Kluk, Smołdzińskiego Lasu to również dzikie jeziora. I to jakie - Łebsko i Gardno - jedne z największych w Polsce, powstałe wskutek zjawiska tzw. cofki czyli cofania się z Bałtyku morskiej wody. Miksowania jej z słodkimi prądami zdążających do morza rzek i strumieni. Wreszcie zasklepiania jej wewnątrz łachą piasku o szerokości zaledwie kilkuset metrów. Właśnie dlatego patrząc na mapę okolic Słupska widoczne są dwie, wręcz przyrośnięte do morskiego brzegu, okrągłe plamy wewnątrz lądu.

Sahara nad Bałtykiem

Zaskakująca to okolica. W odległości dosłownie pół godziny spacerem sceneria zmienia się z morskiej na "jeziorną". Rankiem można pływać łodzią po Gardnie, w południe łowić ryby w Łebsku, popołudniem przejść się sosnowym lasem, a zachód słońca oglądać na dzikiej, bałtyckiej plaży. Do najbardziej urokliwych zakątków należą okolice ukrytej w lesie, poniemieckiej latarni morskiej w Czołpinie, puste plaże w kierunku na Rowy, wspaniałe piaszczyste wydmy w stronę Łeby (np Wydma Czołpińska, co prawda rezerwat ścisły, ale dostrzegalna wprawnym okiem z okolicy), wreszcie pełne bagien, oczek wodnych i mniejszych jezior (np. Dołgie) nadbałtyckie lasy.

Ruchomym, pchanym morskim wiatrem wydmom w rejonie Smołdzina należy się osobne słowo. Położona tuż obok Słowińskiego Parku Narodowego Łeba chwali się, że na jej terenie leży słynna, tłumnie odwiedzana przez gości wydma łebska. Tymczasem to właśnie objęte rezerwatem wysokie wydmy w parku to prawdziwa atrakcja. Są oddalone znacznie od Łeby miejsca, głównie na skraju linii lasu, gdzie nasze oko może doznać wręcz fatamorgany.

Oto oczami wyobraźni już widać kołyszące się pod ciężarem towarów karawany wielbłądów, a na wysokich szczytach - porównywalnych z saharyjskimi pustyniami - połamane pustynnym wiatrem fragmenty wysuszonych drzew, nieśmiało wyglądające spod piasku roślinki. Wystarczy jednak wspiąć się na grań wydmy aby usłyszeć w dole kojący szum Bałtyku...

Ekologiczna stolica regionu to Smołdzino. Ale warto też przyjrzeć się okolicznym wsiom i miejscowościom: Gardna Wielka, Gardna Mała, Retowo, Komnino, Smołdziński Las, Czołpino. Oraz Kluki, mające swe słowińskie korzenie osada (rdzenni Słowińcy zamieszkiwali tu przez wieki, po wojnie jako ludność niemieckojęzyczna musieli się stopniowo wyprowadzić) to istna perełka architektury Pomorza. Skansen (Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach) pełen malowanych na biało chat krytych strzechą ze ścianami pociągniętymi czarną szachownicą (spotykany tu często wzór tzw. szachulec, stąd nazwa Kraina w Kratę).

Ponadto studnie z żurawiem, drewniane zagrody, skąpe izby z drewnianymi podłogami, chlebowymi piecami, kołyskami, naczyniami, świętymi obrazkami z tekstami modlitw po niemiecku. Wszystko to sprawia, że cofamy się w myślach do XIX-wiecznych czasów, kiedy Słowińcy żyli tu spokojnie i bezpiecznie, zajmując się głównie łowieniem ryb i wiarą w protestanckiego Boga.

Czysta forma

Bezsprzecznie to jeden z najczystszych i najbardziej ekologicznych rejonów Polski. Znikome zanieczyszczenia zimą, całkowity ich brak zimą. Zero przemysłu czy emitujących trucizny zakładów. W ostatnich latach coraz więcej tu ekologicznych inicjatyw, najczęściej dzięki rozkochanych w tutejszych terenach przyjezdnym. Słaby marketing słowińskiego regionu sprzyja ciszy i pustce, niekoniecznie jednak pomaga tutejszym inicjatywom. Wiele dobrych pomysłów koordynuje aktywne na Facebooku Stowarzyszenie Rozwoju Turystyki Wiejskiej "Słowiniec".

Słowińskie wsie pięknieją wiosną, otoczone soczyście zieloną trawą, ale malowniczo wyglądają też jesienią, gdy rdzewieją porośnięte trzcinami i wikliną brzegi Gardna i Łebska. Przez ciepłe pory roku można tu do woli jeździć na rowerach (np. wypożyczalnia rowerów ZdroweKola.pl), palić ogniska, łowić ryby, spacerować po wydmach, zbierać muszle na plażach (wszystko w miejsach dozwolonych przez pracowników parku), podziwiać architekturę w Klukach, zajadać się specjałami tutejszej kuchni, m.in. w oferujących nocleg gospodarstwach agroturystycznych. Rybne specjały w iluś odmianach (wędzone, smażone, gotowane) serwuje m.in. pani Renata Knitter w Komninie, typowe regionalne potrawy serwują też w Gościńcu u Bernackich w Smołdzinie czy kluckiej restauracji U Dargoscha.

Na uwagę zasługuje też Słowiński Szlak Rybacki czyli pełne atrakcji zestawienie miejsc łowienia, wędzenia, wyszynku, sprzedaży ryb w okolicach Ustki (morskie) oraz Gardnej Wielkiej (słodkowodne np. w Wędzarni Meduza). Po uprzednim umówieniu się można nawet spędzić dzień z zarzucającym sieci w Bałtyku rybakiem.

Malowani w barwy eko

Ekologiczna turystyka kwitnie. Co prawda nie ma tu sieciowych hoteli ale też nie napotkamy żadnych problemów z noclegiem. Większość agroturystycznych ofert to godne polecenia miejsca. Wśród nich Retrodom, zabytkowy mały dworek nad brzegiem Gardna, gdzie rano można przygotować sobie jajecznicę z świeżo zniesionych przez kury jaj, wypić skopek wiejskiego mleka, oglądnąć pasące się konie. Pensjonaty i chatki do wynajęcia np. Puk Puk Eko (http://www.pukpukeko.pl/)  czy Pensjonat Gardna (http://www.gardna.pl/) w Gardnej Wielkiej, Pod Bocianem w Smołdzinie) bez problemu namierzymy bogatej internetowej bazie Słowińca (http://www.slowiniec.pl/).

Sporo miejsca poświęcono tam też kultywowanemu w regionie rękodziełu artystycznemu, haftom, malarstwu, rzeźbie, garncarstwu, wikliniarstwu czy stolarstwu. Wielu napływowych, rozkochanych w ekologii, mieszkańców (m.in. z Poznania, Warszawy czy Trójmiasta) z powodzeniem produkuje regionalne pamiątki czy mini dzieła sztuki (np. pracownia ceramiczna Gliniana Zagroda mieszcząca się w drewnianej szopie nieopodal Smołdzina).

Co ważne, cała Kraina w Kratę i rejon Słowińskiego Parku Narodowego to wciąż nie do końca odkryty przez turystów rejon Polski. Masowa turystyka nie dotrze tu szybko, choć staraniem działaczy stowarzyszenia Słowiniec z oferty tutejszych mieszkańców korzysta coraz więcej osób. Na razie wygląda na to, że jeśli gdzieś miało by bić ekologiczne serce Polski, to właśnie tutaj. Co ważne, tutejsze gminy nie należą do najbogatszych czy najlepiej radzących sobie z pozyskiwaniem zewnętrznych funduszy. Ale wśród przyrodniczych atutów okolicy warto wspomnieć m.in. głębokie złoża wysokiej jakości torfu oraz unikatową roślinność porastającą przesmyki między jeziorami a morskim nabrzeżem.

Za największe "przekleństwo" okoliczni aktywiści zwykli uważać... funkcjonowanie na tych terenach parku narodowego. Restrykcyjne prawo ogranicza wiele potencjalnych biznesów z pogranicza ekologii, rolnictwa i technologii. Ale coraz głośniej o tym, że obszary położone w sąsiedztwie SPN mogą się stać w najbliższej przyszłości areną działań dzięki specjalnym programom dotującym inwestycje mini-przedsiębiorstw w innowacje i technologie wykorzystujące m.in. energię słoneczną, wiatrową czy pozyskiwaną z wody.

Czy się powiedzie? Nie mamy nic przeciwko. W dobie ekologicznych biznesów na takich "ziemiach obiecanych" plony mogą okazać się nadspodziewanie dobre.

podziel się

  • facebook
  • linkedin
  • twitter
  • pinterest
  • email

tagi

re:
Ruch na bałtyckiej szachownicy
VIEW

następny artykuł
Re:view lubi ciastka. A ciastka to cookies. Re:view na Twoim mobajlu, kompie czy tabku to ciastka na talerzu. I to oznacza, że się na nie zgadzasz. Ok
Chcę dowiedzieć się więcej