fbpx

RE:
VIEW

Hype
2:26

Żegiestów: w czarodziejskich górach

Za PRL tętniące życiem, a przed II wojną światową pachnące szykiem i luksusem. Na razie to dobre miejsce na parkour czy paintball. Ale perła uzdrowisk południowej Polski odradza się powoli z ruin, kurzu i zapomnienia

Autor:RAFAŁ ROMANOWSKI
Opublikowano:21 STY, Poniedziałek


Czy to zagubiony w górach, sanatoryjny Grand Budapest Hotel z filmu Wesa Andersona. Albo zagadkowe sanatorium Berghof z powieści "Czarodziejska Góra" Thomasa Manna. A może przerażający, zamknięty na zimę górski hotel-widmo z "Lśnienia" Stanleya Kubricka.

Zazwyczaj jest podobnie: kręta droga, opadające liście, mgła, pustka, cisza. Może nie jak z tanich horrorów klasy B (leśna chatka, grupka studentów, siekiera), ale nastrój grozy udziela się tak czy ovak. "Stare sanatoria kryją w sobie mroczne tajemnice" - tak mogłoby się zaczynać jakieś tandetne dark/noir opowiadanie. Tyle historii, tyle wątków, ludzkich losów, spędzonych tu dni, miesięcy, pór roku...

Stare sanatoria rządzą się swoimi prawami. Dzień toczy się tu powoli, wiele jest spacerów, rozmów, rytuałów, na które nie znaleźlibyśmy czasu gdzie indziej. Z racji oczywistej nobliwości to relaks i rozrywka raczej dla wybranych. Czas spędzany np. w Karlovych Varach czy morawskich uzdrowiskach Vincenza Priessnitza w Jesioniku w Czechach, szwajcarskim Davos, Truskawcu nieopodal Lwowa, Szczawnicy, Krynicy - wciąż należy do bardziej wyrafinowanych rozrywek.

Przez dziesiątki lat zdążyły już w nich bywać największe sławy: artyści, literaci, aktorzy, politycy, dziedzice fortun, arystokracja. Dla pozostałych możliwość dotknięcia tego nieco zaczarowanego świata, to wciąż towar z metką "de luxe". O bogactwie dziejącej się tu historii opowiada otworzona na przestrzeni lat bogata dokumentacja uzdrowisk: fotografie, nagrania, wspomnienia.

Z kamerą wśród ruin

Wybraliśmy się z kamerą Re:view do jednego z opuszczonych uzdrowisk w Polsce. Jego sława już przeminęła, renoma przygasła, kwiat gości odjechał w zapomnienie. Przez lata było przedmiotem pożądania, wzbudzało zazdrość i podziw. Teraz stoi w dużej części wygaszone, wyziębłe, tchnące nieco stęchlizną. Jeszcze kilkanaście lat temu tliło się tu jeszcze życie. Teraz przedzieramy się przez zmurszałe ściany, odpadające kafelki, urwane klamki, wybite szyby w oknach...

Żegiestów-Zdrój. 40 km od Nowego Sącza, 20 od Krynicy, między Muszyną a Piwniczną, dwie i pół godziny jazdy krętą drogą z Krakowa. Unikatowe miejsce. Życiodajne zdroje biły tu przez lata m.in. na wciśniętym w Słowację (dawniej Czechosłowację) cyplu zwanym Łopatą Polską. To wyrzeźbiony nurtem granicznej rzeki Poprad jęzor, porośnięty w większości lasem, z którego szczytu można spojrzeć na płynącą w dole wodę, okoliczne góry, zabudowania uzdrowiska Żegiestów.

Mineralnych wód tu mnóstwo. Najbardziej znane ujęcia wód leczniczych to źródło Anna oraz trzy odwierty: Żegiestów II, Zofia II, Andrzej II. Pod ziemią biją źródła, z których sławę swą czerpie pobliska Muszyna z Krynicą, tłumnie odwiedzane, rywalizujące z sobą o prymat pani tego regionu. Ale to właśnie Żegiestów był przed II Wojną Światową tym najbardziej luksusowym kurortem. Pełnym szarmu i gracji, notabli i bonzów z całej Polski, ale i Europy. Nazywany "perłą polskich uzdrowisk", oferował zasobnym kuracjuszom lecznicze wody i wykwintne zabiegi.

Sercem kurortu stał się w 1929 roku okazały Nowy Dom Zdrojowy projektu rozchwytywanego wówczas architekta Adolfa Szyszko-Bohusza. Spółka budująca uzdrowiskowe zabudowania przechodziła rozmaite perturbacje, co odbiło się na jakości wykonania gmachu oraz jego końcowym wyglądzie. Ale i tak dumnie pełnił swą posługę jako najelegantsza miejscówka Żegiestowa.

Jego charakterystyczną bryłą zakończono lejową dolinkę między porośniętymi lasem wzgórzami. Deptak udeptano na zboczu schodzącym łagodnie ku meandrom rzeki. Na poszczególne piętra można wychodzić bezpośrednio z bocznych korytarzy, kończąc spacer po lesie niemal pod swoim pokojem.

Wokół rozkwitała piękna Dolina Popradu i "zawieszone" nad nią modernistyczne wille, ekskluzywne pensjonaty, drogie hotele. Zamek, Polonia, Elżka, Orlątko, Malutka, Sanato, Biały Orzeł, Zosieńka - to nazwy tych najsłynniejszych. A od 1936 roku wspaniały gmach sanatorium „Wiktor”, w tamtych czasach absolutnie "most luxury" miejsce całego południa Polski, koronny przykład modernistycznej architektury II RP.

Oś czasu, nić życia

Żegiestów kwitł. Po żwirowych alejkach przechadzali się goście, z gór płynęło zdrowe, pełne zapachu drzew powietrze. Kursował parowy pociąg, czynne były pijalnie, kawiarnie i restauracje. Zdroje biły się o prymat wśród europejskich z najlepszymi. Gdyby nie Hitler, pewnie dziś nie miałyby tak urwanej osi czasu...

Wojna zrujnowała Żegiestów. Niemieckie wojska brutalnie obeszły się z uzdrowiskową infrastrukturą. Kiedy po wojnie do "perły polskich uzdrowisk" wrócili przedwojenni właściciele, nie było - przysłowiowo i dosłownie - co zbierać. Za oknem już czekały komunizm i szara rzeczywistość PRL. Do zdroju nie jeździli już najbogatsi. Zgodnie z socjalistyczną polityką Żegiestów zaroił się gośćmi Funduszu Wczasów Pracowniczych, turnusami robotników, wycieczkami szkolnymi, koloniami, gośćmi letniska. Wielu wciąż przyjeżdżało tu prywatnie.

Nie było źle. Wciąż można było coś kupić, pójść na stołówkę czy do restauracji, ostrzyc się u fryzjera, zaopatrzyć w leki w aptece, wieczorem posłuchać koncertu czy potańczyć na dancingu. Jeszcze w 1995 roku Żegiestów-Zdrój oferował gościom 1300 miejsc noclegowych. Niestety, skrzecząca rzeczywistość nowego kapitalizmu coraz bardziej utrudniała mu działanie. Państwowe przedsiębiorstwa zarządzające uzdrowiskami okazały się reliktami przeszłości. Wiktor, Dom Zdrojowy i ich wyborne towarzystwo - z konieczności również.

Pocztówka z letniska Żegiestów

Pewnie z tamtych czasów go pamiętacie. Wy, którzy w latach 90. ubiegłego wieku spędzaliście "wczasy w Żegiestowie", nie przeczuwając, że to już jego łabędzi śpiew. I wy, co mieszkając nieopodal w Muszynie czy Krynicy, przejeżdżaliście krętą drogą lub łukiem torów przez pobliski tunel. Pociągiem ciągniętym już przez elektryczną lokomotywę. Rozpostarty wzdłuż drogi rzędem jasnych, wysokich pensjonatów powoli zamykał swe podwoje. Pustoszał. Niszczał. Aż wreszcie zamknął się całkowicie. Nikt tu już nie przyjeżdżał. Bo po co...

Smutny los dotknął nie tylko serce zdroju ale też popularną niegdyś pijalnię wód Anna. Zatopiona gdzieś w lesie, porosła kłębami zielonego mchu i porostów, z podłogą w rdzawe plamy od żelaza obecnego w wodzie. Ma  roztrzaskany dach, wybite okna. Wszędzie tabliczki z napisem: uwaga, zbyt wysokie stężenie dwutlenku węgla. A w zrujnowanych wnętrzach można natknąć na pomieszczenia, w których kuracjusze zażywali napełniali dzbanki życiodajną wodą ze źródła. Źródło wciąż bije, woda zamiast do dzbanków spływa do potoku...

Od niedawna nowe życie w Żegiestów chcą tchnąć pobliscy biznesmeni - rodzina Cechini z Muszyny. Sycylijczycy, potomkowie włoskich budowniczych krynickiej kolei. Oprócz czerpania muszyńskiej wody mineralnej z głębi ziemi, mają swą idée fixe: odbudować za ciężkie miliony kolejne wille i pensjonaty + a potem re:konstruować infrastrukturę. Dzięki funduszom z ich firmy oraz dotacjom z UE ma tu znów kwitnąć życie. A całość inwestycji przypominać szwajcarskie kurorty w Alpach.

Pierwszy zmartwychwstał Wiktor. Cechini odnowili go na glanc, pomalowali na oryginalny kolor "biały krem", wewnątrz otworzyli hotel i gabinety lecznicze. Od 2011 roku przyjmują gości, również rehabilitujących się dzięki turnusom NFZ. W Wiktorze można potańczyć w sali balowej, zjeść obiad w restauracji, wypić kawę na tarasie z widokiem na Łopatę Polską. Wiktor lśni wśród drzew na rozległym zboczu już z oddali. Znów jest najbardziej luksusowym adresem w okolicy.

Szwajcaria nad Popradem

Najpiękniej jest tu jesienią. Brzegi Popradu stroją się we wszelkie odmiany żółci, pomarańczu, czerwieni i zgaszonej słońcem zieleni. Sporo tu spacerowiczów, amatorów nordic walking, dawnych gości, którzy przyjeżdżają zetknąć się z obecnym stanem zapamiętanych kadrów z dzieciństwa i młodości.

Nie próżnują też lokalni miłośnicy Żegiestowa. Prężnie działa strona uzdrowiska, wydawane są publikacje książkowe, organizowane tematyczne wystawy. Oprócz filmu Re:view powstały też inne formy, m.in. autorstwa Krzysztofa Płowca - jednego z orędowników nowych dziejów tego miejsca. Prowadzony przez p. Krzysztofa i jego żonę Elżbietę pensjonat Irena (nieco poniżej Wiktora, niem nad samym lustrem wody). To wciąż jedno z niewielu miejsc, gdzie można zatrzymać się w Żegiestowie.

Na razie pusto. Nad łukiem rzeki widać pierwsze wyremontowane budynki. Na razie puste. Czekają na swój czas. Według wizji Cechinich wszystkie obiekty mają zostać spięte tarasami na dachach. Spacerować mają po nich pensjonariusze popijający tutejsze wody z kubków. Kiedy Nowy Dom Zdrojowy znów przyjmie gości, inwestorzy odnowią stacyjkę kolejową i mały dworzec. I wszystko pójdzie jak z płatka. Koncert w muszli na głównym deptaku zaśpiewa lokalny bard, z kranu tryśnie życiodajna woda, zaszumi fontanna...

"Serdeczne pozdrowienia z Żegiestowa przesyła (*tu wpisz swoje imię). Pogoda piękna, aż żal wyjeżdżać"!

podziel się

  • facebook
  • linkedin
  • twitter
  • pinterest
  • email

re:
Żegiestów: w czarodziejskich górach
VIEW

następny artykuł
Re:view lubi ciastka. A ciastka to cookies. Re:view na Twoim mobajlu, kompie czy tabku to ciastka na talerzu. I to oznacza, że się na nie zgadzasz. Ok
Chcę dowiedzieć się więcej